"Teraz kandydaci na kierowców, dobrze szkoleni, jak zdadzą egzamin, to będą lepiej przygotowani do zachowania się w ruchu" - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Pawłem Świądrem ekspert bezpieczeństwa ruchu i były policjant drogówki Wojciech Pasieczny. Jak podkreśla, kierowca ma około jednej sekundy na podjęcie właściwej decyzji na drodze.

Paweł Świąder: Co zmiany, które od dziś wchodzą w życie oznaczają dla przyszłych kierowców?

Wojciech Pasieczny: Sposób egzaminowania, jeśli chodzi o teorię, przez wiele lat był niezmieniany. To znaczy, zmieniały się pytania, zmieniał się sposób ich zadawania. Z pisemnego przeszliśmy na elektroniczny system zdawania, ale tak naprawdę nie zmieniała się idea tych pytań. To były często pytania dosyć wydumane, z odpowiedziami typu: "może", "musi", "powinien". Kierowca nie ma na to czasu. Kierowca, jak jedzie, ma około jednej sekundy na podjęcie właściwej decyzji. Myślę, że te nowe pytanie to zapewnią. Widziałem szereg tych pytań, dlatego, że byłem w jednej grupie, która opracowywała takie pytania. Wyrzucane były wszystkie stwarzające wątpliwości. Jest jedna odpowiedź, to jest również istotne. Dla kierowcy na drodze nie ma alternatywnych rozwiązań. Zazwyczaj muszą wybrać jedno. Co jest bardzo istotne, będzie bardzo dużo filmików, które będą pokazywały konkretną sytuację, czyli tak, jak na drodze. Myślę, że ten nowy system egzaminowania, pod warunkiem, że będzie prawidłowe szkolenie, przygotuje kierowców do rzeczywistej jazdy na drodze. Do tej pory było: "zdać, a potem, jakoś to będzie".

Co tak naprawdę to da? Praktyka się nie zmienia, tylko część teoretyczna.

Myślę, że teraz kandydaci na kierowców, dobrze szkoleni, jak zdadzą egzamin, to będą lepiej przygotowani do zachowania się w ruchu. Po pierwsze, przepisy będą wymagane na egzaminie w sposób bardzo syntetyczny. Konkretnie: tak lub nie. Jeśli chodzi o praktyczne zachowania, to będą filmiki pokazujące pewne sytuacje, do których należy się dostosować. Nie podejmować, bądź podjąć, określone manewry. Będą pokazywały nieprawidłowe zachowania, żeby uświadomić to, co się dzieje na drodze. To, co kierowca widzi zza szyby swojego samochodu, to będzie widział w czasie egzaminu.

Czy zgadza się pan z tym, że teraz jednak częściej jest tak, że instruktorzy przygotowują do egzaminu, a nie do jazdy na drodze?

Zgadzam się. Instruktor przygotowuje kandydata na kierowcę do zdania egzaminu, a nie do jazdy. Sama znajomość wszystkich testów, uczenie się ich na pamięć nie wystarczą. Gdy spytamy ich np. o dozwolone prędkości, oni nie są w stanie odpowiedzieć. Wiedzą jak odpowiedzieć na pytanie konkretne: a, b, c, które z tego wybrać. Po drugie, sam egzamin praktyczny to jest również przygotowanie. Ja wiele lat egzaminowałem i słyszałem takie komentarze od zdających, którzy nie zdali, że instruktor powiedział, że jak zobaczy ten pachołek, to ma zrobić trzy obroty w lewo. Na Boga! Są samochody, są ludzie, są drzewa.

Jakie zmiany jeszcze pan widziałby? Co można poprawić, żeby kierowcy byli jeszcze lepiej przygotowani?

Myślę, że to, co w tej chwili jest zawieszone, czyli doskonalenie techniki jazdy. Kierowca, który uczestniczył w kursie, zdał egzamin, otrzymuje prawo jazdy, wyjeżdża na drogę i będzie jeździł niepewnie. Nie oszukujmy się, nie ma mistrzów od razu. Żeby być dobrym rzemieślnikiem, to naprawdę trzeba wielu godzin jazdy w różnych warunkach. Doskonalenie techniki jazdy poprawi na pewno technikę, ukierunkowując na prawidłowe manewry, prawidłową decyzję. Bardzo żałuję, że ten element został, póki co, zawieszony.

Bardzo gorący ostatnio temat. Fotoradary. Wiem, że jest pan za. Co pan może powiedzieć tym młodym kierowcom, którzy słyszą przede wszystkim, że fotoradary służą do łupienia naszych kieszeni?

Takie zdanie prezentowanie, szczególnie przez posłów jednej partii, jest krzywdzące. Dzisiaj wpadłem na pomysł, aby zadać jednemu posłowi pytanie: po co kamery w Sejmie? Żeby był bezpieczny, żeby nie wszedł kto, kto zechce zrobić  krzywdę. Po co są fotoradary? Żebym ja był na drodze bezpieczny. Jak jadę zgodnie z przepisami, żeby ktoś, kto tych przepisów nie przestrzega, żeby został złapany i zatrzymany. Skoro zgadzamy się na kamerownie nas w marketach, to jednocześnie jest to straszak dla tych, którzy są nieodpowiedzialni. To dlaczego fotoradary mają być złe? Jak ja zaczynałem służbę w policji, był znakomity gliniarz. To był gliniarz, który oprócz wiedzy, przekazał wiele życiowych pomysłów. On podał definicję po co jest policja. Nie będę jej cytował, bo są tam brzydkie słowa. Na podstawie tej definicji wpadłem na pomysł, po co są radary. Fotoradary są po to, żeby wyeliminować z grona kierowców tych, którzy przez całe życie udowadniają, że kierowcami nie są.