Co zrobić, by wymarzony urlop w którejś z europejskich stolic lub w USA nie przerodził się w koszmar? Specjalny poradnik dla słuchaczy RMF FM i internautów przygotowali nasi zagraniczni korespondenci.

Jakich potraw się wystrzegać, gdzie możemy zbyt słono zapłacić i jakich miejsc najlepiej unikać? Sprawdzili to dla Was nasi dziennikarze.

Astronomiczne ceny w Londynie do ominięcia

Garść praktycznych informacji mamy dla osób, które tego lata chcą odwiedzić stolicę Wielkiej Brytanii. Nasz korespondent Bogdan Frymorgen radzi, by w tamtejszych restauracjach uważnie czytać menu - zwłaszcza, jeśli chcemy zjeść lunch lub kolację w centrum Londynu. Ceny mogą być bowiem astronomiczne, a kulinarna jakość doznań wątpliwa. Z tych powodów najlepiej szerokim łukiem omijać lokale w okolicach Covent Garden. Można natomiast za stosunkowo niewielkie pieniądze zjeść smacznie i bezpiecznie, kupując pyszności prosto z ulicznych straganów.

Należy także uważać na ceny w hotelach. Schroniska i tzw. "Bed and Breakfast" są tańsze, natomiast noc w 3-gwiazdkowym hotelu może kosztować tego lata nawet 200 funtów. Warto wspomnieć także o komunikacji w mieście, gdzie cena biletu za przejazd tylko jednej stacji metra wynosi tylko cztery funty, a więc 20 złotych. Warto zatem szukać alternatywnych rozwiązań i na przykład za cenę 5 funtów zaopatrzyć się w kartę Oyster, która umożliwia jazdę autobusami, metrem i pociągami z dużą zniżką.

W Moskwie uważaj na matrioszki i omijaj zaułki

W stolicy Rosji uważaj na chińskie podróbki - nie kupuj matrioszek przy Placu Czerwonym, bo z pewnością są to podróbki.

Unikaj także sprzedawanych na ulicach pielmieni, szałarmy czy hot-dogów, bo tego twój żołądek może nie wytrzymać. W restauracji nie siadaj na rogu stołu, bo rosyjskie przysłowie mówi, że przez 7 lat nie znajdziesz męża czy żony. Pamiętaj też, że elegancki wystrój w Moskwie oznacza wręcz kosmiczne ceny, a z jakością potraw bywa różnie.

Podczas wizyty w Moskwie najlepiej poruszać się metrem - nie należy liczyć, ze taksówką gdziekolwiek dotrze się na czas, bo uniemożliwiają to korki. Metrem będzie szybciej, ale trzeba być przygotowanym na poszturchiwanie i deptanie po butach. Słowa przepraszam zaś nie usłyszymy, bo każdy się spieszy i nikt nie zwraca na to uwagi.

W Moskwie nie warto pytać o drogę, bo więcej osób bezradnie rozłoży ręce. Nawet rodowici Moskwianie bowiem w labiryncie ulic i zaułków poruszają się z mapą.

Należy także unikać osób nachalnie proponujących pomoc, bo naciągaczy wszelkiej maści, polujących na gości z zagranicy, nie brakuje w rosyjskiej stolicy.

Paryż piękny, ale ceny i niebezpieczeństwa mogą rozczarować

Chcesz zwiedzić Paryż? Masz zamiar odwiedzić słynny plac Pigalle i skosztować - podobno najlepszych - pieczonych kasztanów? Fantastycznie, ale wcześniej koniecznie przeczytaj rady naszego korespondenta.

Od XIX wieku Plac Pigalle i jego okolice były znane jako paryska dzielnica rozpusty. Jak jednak ostrzega reporter RMF FM Marek Gładysz, teraz to głównie gniazdo oszustów i złodziei. Wielu turystów gorzko wspomina wizytę w jednym z okolicznych barów, które zapraszają na darmowe spektakle. Wszystko jest tak zorganizowane, by goście patrzyli raczej na tańczące na scenie panie, a nie cennik napojów. Kiedy wczasowicz dostaje rachunek, okazuje się, ze za szklankę wody mineralnej musi zapłacić 40 euro, nie mówiąc już o butelce kiepskiego wina, która kosztuje około 200 euro.

Często też zdarza się, ze turyści wychodzący z barów są atakowani. Napastnicy podbiegają z tyłu, zadają cios w głowę i kradną np. aparat fotograficzny czy komórkę - ostrzega jeden z mieszkańców Placu Pigalle.

W krajach Beneluksu wiele może zaskoczyć

Wybierając się do Belgii i Holandii, trzeba przygotować się na szereg niespodzianek na drogach. Przede wszystkim należy uważać na radary, których ostatnio namnożyło się w obu tych krajach.

Kierowcy muszą też pamiętać, że w Belgii pieszy ma więcej praw niż w Polsce. Wystarczy, że ma tylko zamiar wejść na zebrę a samochód musi się zatrzymać.

Szczególnie w Holandii rowerzysta to święta krowa - zawsze ma pierwszeństwo. Czasami - zwłaszcza w miastach - trzeba mieć oczy dookoła głowy. Jeżeli potrącilibyśmy rowerzystę, to zawsze będzie to nasza wina.

W Belgii naszej uwadze nie powinien umknąć fakt, że każdy samochód nadjeżdżający z prawej ma pierwszeństwo - chyba że znaki mówią cos innego. Nie zdziwmy się, gdy w Holandii usłyszymy "goeie dag", którego wymowa może nam przypominać polski wulgaryzm. Zwrot nie jest jednak obraźliwy - wręcz przeciwnie, bo oznacza dzień dobry.

W Belgii może nas zaskoczyć, ze supermarkety są zamknięte w niedzielę lub gdy na frytki nałożą nam majonez. Dobra wiadomość - w restauracjach i kawiarniach nie trzeba zostawiać napiwków.

American Dream może kosztować sporo nerwów

Zapewne są i tacy, którzy w te wakacje postanowią udać się w o wiele dalszą wyprawę - do Stanów Zjednoczonych.

Pamiętajmy - posiadanie wizy nie oznacza, że zostaniemy wpuszczeni na terytorium USA. Jeżeli ktoś z naszej rodziny przebywa w USA nielegalnie, można mieć kłopoty na lotnisku. Na pytania funkcjonariusza imigracyjnego lepiej odpowiadać zgodnie z prawdą, bo przyłapani na kłamstwie możemy pierwszym lepszym samolotem wrócić do Polski.

Polacy są dobrze znani amerykańskim funkcjonariuszom, a Amerykanie skrupulatnie sprawdzają, czy nie przywozimy na ich terytorium mięsa, w tym ulubionej kiełbasy.

Przed wejściem do restauracji warto sprawdzić - zwłaszcza jeśli odwiedzamy kurorty - czy do ceny potraw nie zostanie doliczony napiwek, którego suma może nas zaskoczyć.

Jeśli zaś zamierzamy odwiedzić amerykańskie wysokościowce, zwłaszcza te w Nowym Jorku, lepiej zapytać, jak szybko uda nam się dostać na sam szczyt. I jeszcze jedna ważna uwaga skierowana do panów, której w przewodnikach nie wyczytamy - na amerykańskich plażach lepiej pojawiać się tylko w spodenkach kąpielowych, slipy bowiem są tam niemile widziane.