W 2024 roku w Zakopanem przy słynnej Wielkiej Krokwi postawiono liczące 45 metrów koło widokowe. Problem w tym, że atrakcja turystyczna powstała w tym miejscu bez wymaganego zezwolenia nadzoru budowlanego. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", koło widokowe prawdopodobnie zniknie z tego miejsca, a kosztami za rozbiórkę zostanie obciążony inwestor.
Mimo braku wymaganej zgody na inwestycję, od roku w Zakopanem stoi koło widokowe. Liczy 45 metrów, a powstało w kwietniu 2024 roku.
Inwestycja od początku budziła kontrowersje. Inwestor postawił bowiem koło widokowe przy słynnej Wielkiej Krokwi bez wymaganego zezwolenia nadzoru budowlanego. Spisał jedynie umowę z właścicielem działki znajdującej się przy ulicy Józefa Piłsudskiego - vis a vis centrali Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. To zaledwie kwadrans spacerem od zakopiańskich Krupówek.
Jak tłumaczył szef zakopiańskiego nadzoru budowlanego Jan Kęsek, "jest to urządzenie rozrywkowe, które jest wymienione w przepisach prawa budowlanego jako obiekt wymagający zgody na budowę albo zgłoszenia budowy". Do wydziału architektury Starostwa Powiatowego w Zakopanem nie wpłynęło stosowne zgłoszenie ustawienia takiej konstrukcji - dodał.
W listopadzie 2024 roku decyzją Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego wstrzymano prace budowlane, polegające na ustawieniu koła widokowego przy jednej z ruchliwych ulic w centrum miasta, co spowodowało zasłonięcie widoku na Giewont.
Inwestor złożył skargę na tę decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Ta jednak została oddalona. Wówczas sprawę kontrowersyjnej atrakcji turystycznej w Zakopanem przejął Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Zakopanem.
Zgodnie z przepisami, nawet jeśli inwestycja od początku była sprzeczna z planem zagospodarowania, musimy umożliwić inwestorowi przeprowadzenie procedury legalizacyjnej. Jednak wszystko wskazuje na to, że legalizacja nie będzie możliwa - tłumaczył Jan Kęsek, szef zakopiańskiego nadzoru budowalnego.
Zgłoszenie o nielegalnej budowie wpłynęło do PINB od straży miejskiej oraz zaniepokojonych mieszkańców
Jak podaje "Gazeta Wyborcza" wszystko wskazuje na to, że koło widokowe zostanie jednak usunięte. Kosztami demontażu zostanie natomiast obciążony inwestor.
"Ten jednak, po wydaniu decyzji o rozbiórce, będzie mógł jeszcze odwołać się do Naczelnego Sądu Administracyjnego. A to znów przedłuży całą procedurę, zanim decyzja o rozbiórce się uprawomocni. Na razie nie wiadomo, czy inwestor skorzysta z takiej okazji, bo sąd mógłby też nałożyć karę grzywny za samowolę budowlaną" - pisze gazeta.