Naukowcy znaleźli kolejny dowód na to, że to asteroida doprowadziła do wyginięcia dinozaurów. W rejonie Hell Creek Formation w stanie Montana wykopali prawdopodobne szczątki Triceratopsa, który zginął "tuż" przed kosmiczną katastrofą. To odkrycie poddaje w wątpliwość konkurencyjną hipotezę o tym, że proces wymierania wielkich gadów rozpoczął się dużo wcześniej.

Jak pisze w najnowszym numerze czasopismo "Biology Letters" odkrycie naukowców z Yale University przemawia na korzyść teorii, że uderzenie asteroidy w rejonie dzisiejszego półwyspu Jukatan, 65 milionów lat temu doprowadziło do gwałtownego wymierania dinozaurów.

Konkurencyjna hipoteza głosi, że owszem asteroida postawiła kropkę nad i, ale wymieranie potężnych gadów rozpoczęło się dużo wczesniej w związku ze zmianami klimatycznymi, wywołanymi choćby przez aktywność wulkaniczną. Za tą teorią przemawiał fakt, że nie udawało się znaleźć szczątków dinozaurów w trzymetrowej warstwie skalnej poniżej granicy kreda-trzeciorzęd, wyznaczającej chwilę kosmicznej katastrofy.

Teraz na terenie Montany znaleziono prawdopodobny róg Triceratopsa zaledwie około 15 centymetrów pod granicą kreda-trzeciorzęd. Na razie nie określono jeszcze jego wieku, wszystko wskazuje, że zginął kilka, najwyżej kilkadziesiąt tysięcy lat przed uderzeniem asteroidy. Układ terenu w miejscu znalezienia tych szczątków wyklucza zdaniem naukowców możliwość, by zostały wykopane i przemieszczone z głębszych i starszych warstw skalnych.

Wszystko wskazuje na to, że tuż przed kosmiczną katastrofą przynajmniej niektóre potężne dinozaury miały się jeszcze zupełnie nieźle, ich koniec był rzeczywiście gwałtowny.