Coraz częściej w aptekach recepty realizują roboty. Ludzi zastępują maszyny, bo są nieomylne, a statystyczny żywy farmaceuta popełnia błędy. Roboty pracują już nawet w polskich aptekach.

OptiFill - tak nazywał się farmaceutyczny robot o rozmiarach magazynu, który już w 2002 roku w Sacramento przygotowywał, liczył i pakował leki na konkretne zamówienia. Dziennie był w stanie zrealizować do 10 tys. recept. Robot wykonywał zlecenia dla 175 aptek sieci Long Drug Stores, które znajdowały się w odległości maks. 4-5 godz. jazdy od Sacramento. Przygotowane przez maszynę paczuszki weryfikował farmaceuta, a pacjenci mogli je odbierać w automatycznych dystrybutorach w miejscach, w których składali zamówienie.

10 lat później roboty i maszyny zmniejszyły rozmiary i stały się w amerykańskich aptekach powszechniejsze - 10-11 proc. placówek otwartych i 5-6 proc. działów aptecznych w supermarketach na początku ubiegłego roku posiadało własną, w pełni zautomatyzowaną maszynę realizująca recepty. Bo ta jest tańsza niż człowiek, rzadziej się myli i może pracować przez całą dobę.

W szpitalach Molina Medical Group - największej sieci klinik w USA - już od kilku lat działają automatyczne lekomaty o rozmiarach wielkiej lodówki. Zasada działania jest prosta. Informacja o wypisanej przez lekarza recepcie automatycznie trafia do maszyny w danej placówce, która stoi gdzieś w ruchliwym punkcie obiektu. Zanim chory do niej dojdzie, paczuszka leków już czeka gotowa. Pacjent wpisuje hasło i miniapteka wypluwa zaordynowane leki. Automat wydaje tylko najpopularniejsze farmaceutyki wydawane na receptę.

Ale tak dużego ograniczenia nie mają maszyny pracujące na odludziach Kanady - PharmaTrust MedCentre. Ich najnowsze generacje pomieszczą do 2,5 tys. farmaceutyków. Zasada działania jest inna. Po włożeniu recepty do maszyny, ta łączy się przez wideofon z dyżurnym farmaceutą, który siedzi gdzieś daleko i obsługuje zazwyczaj kilka takich automatów. Sprawdza zeskanowaną receptę, może odpowiedzieć na pytania pacjenta i zdalnie wydaje mu leki. Podobne maszyny działają już na okrętach US Navy oraz w Wielkiej Brytanii.

W amerykańskich aptekach z dużymi działami samoobsługi pracują także kioski informacyjne PharmAssist. Przy prostych problemach zdrowotnych zastępują one farmaceutę i lekarza. Pacjent podaje maszynie symptomy choroby, komputer dokonuje diagnozy i wyświetla leki OTC, które temu zaradzą. Następnie automat kieruje petenta w odpowiednie miejsce w aptece, w którym może znaleźć te farmaceutyki.

Do Polski większość tego typu nowinek technicznych nie wejdzie zbyt szybko, m.in. dlatego, że prawo zabrania, by automaty wydające leki wydawane bez recepty stały w… aptekach. Roboty apteczne już działają w naszym kraju, ale tylko wspomagają pracę farmaceutów i jest ich dopiero pięć, m.in. w aptekach w Gorzowie Wlk. oraz Rzeszowie. Ich praca polega głównie na szybkim dostarczeniu farmaceucie leków z magazynu, które ten zamówił przy okienku. Nawet bardzo szybkim - w rzeszowskiej placówce wystarczy, że pacjent zeskanuje receptę, a robot w ciągu 8 sekund dostarczy towar. Roboty same także zamawiają lekarstwa, których zapasy wyczerpują się w magazynie. Barierą rozwoju robotów w polskich aptekach są fundusze - robot wspomagający pracę farmaceutów to wydatek przynajmniej pół miliona zł.

(jad)

Medexpress