"Miliard szczęśliwych ludzi" - taki tytuł nosi pełnometrażowy debiut reżyserski Macieja Bochniaka, w którym pokazuje on historię próby podboju chińskiego rynku muzycznego przez zespół disco polo Bayer Full. Premiera - 11 grudnia w HBO.

Pretekstem do powstania filmu była wiadomość, która w ubiegłym roku pojawiła się w polskich mediach: zespół Bayer Full podpisał wielki kontrakt z chińską wytwórnią płytową i przygotowuje się do trasy koncertowej w Chinach.

Realizacja tego filmu była zabawą, która dopiero potem przerodziła się w nadzieję na zrobienie prawdziwego filmu. Udało mi się zebrać ludzi, którzy pracowali zupełnie za darmo - opowiadał podczas pokazu prasowego reżyser Maciej Bochniak. Jak zaznaczył, film nie jest "próbą reportażowego śledzenia wydarzeń". To bardzo luźna interpretacja, bajka. To film przygodowy, komediowy, bardziej fabuła niż dokument - mówił.

"Miliard szczęśliwych ludzi" to opowieść o marzeniach o podboju Chin, ale także historia o zderzeniu dwóch kultur i dwóch osobowości - lidera Bayer Full Sławomira Świerzyńskiego oraz sinologa i dziennikarza Krzysztofa Darewicza, od lat mieszkającego w Chinach. To właśnie Darewicz, znając specyfikę chińskiego rynku oraz zainteresowanie tamtejszej publiczności europejskimi wykonawcami, wpadł na pomysł wprowadzenia polskiego zespołu na chiński rynek.

Na początku filmu lider Bayer Full prognozuje optymistycznie, że Polska stanie się mocarstwem i potęgą kultury, języka polskiego będą się uczyli na wszystkich uczelniach świata. Entuzjastycznie nastawiony zespół zaczyna nagrywać płytę na potrzeby chińskiego rynku. Po wielokrotnych próbach największe przeboje zespołu, m.in. "Majteczki w kropeczki", "Wszyscy Polacy" i "Bara bara", zostają nagrane po mandaryńsku. Sławomir Świerzyński udziela licznych wywiadów w mediach, opowiadając o planach i nadziejach zespołu, który wkrótce wyjedzie do Chin.

Tymczasem Krzysztof Darewicz promuje zespół w Państwie Środka, ale okazuje się to niełatwe - mandaryńskie wersje piosenek Bayer Full nie są poprawnie wykonane, a Chińczycy nie rozumieją, co śpiewają polscy muzycy. Okazuje się też, że koncertowe propozycje dla polskiego zespołu nie pojawiają się w hurtowych ilościach, a zapotrzebowanie chińskiego rynku na disco polo po mandaryńsku jest znikome. Brakuje też sponsora.

Początkowy entuzjazm mija, pojawia się coraz więcej wątpliwości i trudne rozmowy Świerzyńskiego z Darewiczem, które skutkują rozluźnieniem kontaktów. Problem polega na tym, że Chińczycy nie mają zielonego pojęcia o tym, o co jemu (Świerzyńskiemu) chodzi. Sławek sobie wyobraża, że on sobie wszystko zrobi sam (…). O czym gadać z człowiekiem, który nie poddaje się żadnej reżyserii? - pyta w filmie Darewicz.

Mimo to lider Bayer Full podejmuje kolejna próbę zaistnienia w Chinach, ale już sam, bez Darewicza. Ponownie jedzie do Chin, występuje w programie rozrywkowym chińskiej telewizji i przy aplauzie publiczności wykonuje jeden z przebojów zespołu. Dalszą współpracą telewizja nie jest jednak na razie zainteresowana. Podczas spotkania ze Świerzyńskim przedstawiciele stacji dziękują mu jedynie gorąco za występ i wyrażają nadzieję na dalsze zacieśnianie relacji w polsko-chińskiej wymianie kulturalnej.

Jak jednak informują autorzy filmu, kończąca go piosenka "Polak i Chińczyk to jedna rodzina" stała się przebojem wśród chińskiej społeczności, a Bayer Full wykonuje swoje przeboje po mandaryńsku podczas polskich tras koncertowych.