Z rocznym poślizgiem otwarto w Berlinie wystawę poświęconą niemieckiej Frakcji Czerwonej Armii. W latach 70. i 80. ta terrorystyczna lewicowa organizacja siała postrach w Europie Zachodniej.

Przeciwko otwarciu wystawy protestowali politycy i rodziny ofiar RAF-y. Wiele osób myślało bowiem, że ta wystawa poświęcona jest członkom Frakcji Czerwonej Armii czy też w ogóle historii terroryzmu - mówią organizatorzy. A chodziło o zaprezentowanie dzieł artystów, którzy nie poprzez terroryzm a sztukę protestowali przeciwko zachodniemu systemowi politycznemu.

Na zorganizowanie wystawy potrzebne były pieniądze. Zaczęliśmy na aukcjach internetowych sprzedawać inne dzieła sztuki, niezwiązane z naszą wystawą i w ten sposób udało nam się zebrać 250 tys. euro - wyjaśnia jeden z pomysłodawców wystawy.

Pozostałe środki wyłożyły prywatne osoby, w tym sporo intelektualistów, którzy uznali, że tej historii nie da się wymazać z pamięci.