Rolf Clemens Wagner, jeden z żyjących jeszcze terrorystów Frakcji Czerwonej Armii, wyjdzie na wolność po 24 latach wiezienia. Ułaskawił go prezydent Niemiec Johannes Rau. Wagner uczestniczył w licznych zamachach na niemieckich urzędników.

Niemal pewne jest, że Wagner nikomu już nie zagrozi, bo RAF nie istnieje, Ale rodzą się następcy, którzy są pod czujnym okiem niemieckich służb bezpieczeństwa. Niebezpieczni są członkowie skrajnych grup prawicowych, ale i lewicowych.

Ci ostatni za cel wybierać mogą sobie transporty odpadów nuklearnych i instytucje publiczne – tak przynajmniej ostrzegają niemieckie służby specjalne. Skrajna prawica z kolei może atakować budynki należące do organizacji żydowskich, lewicowych i miejsca, w których zbierają się cudzoziemcy.

Urlich Kersten, szef Federalnego Urzędu Kryminalnego jest zdania, że struktury tych grup, nie przypominają jednak niczym struktur RAF-u – to była organizacja obejmująca terytorium całych Niemiec, miała swą centralną komórkę. Właśnie tam szykowali serię zamachów. Mieli też bardzo ścisłe kontakty ze światem tzw. legalnym, skupiali wokół siebie ludzi zatrudnionych na różnego rodzaju stanowiskach - mówi Kersten korespondentowi RMF.

Dzisiejsi terroryści to grupy raczej małe, gorzej zorganizowane, a przede wszystkim – nie mające tak wielkich funduszy jakimi dysponował RAF.

16:20