60 lat temu po raz pierwszy został wystawiony na deskach teatru jeden ze sztandarowych utworów literatury współczesnej - „Czekając na Godota” Samuela Becketta . Sztuka ta - jak twierdzi Antoni Libera - jak żadna inna dotychczas najdobitniej „wyraziła bolączkę naszych czasów - kryzys wiary w wartości i idee".

Samuel Beckett napisał jeden z najbardziej znanych dramatów w historii literatury światowej na przełomie 1948/49 roku. Sam jednak nie do końca był przekonany o tym, kim są i czego tak naprawdę chcą bohaterowie jego dramatu. Nie wiem, kim jest Godot. Nie wiem nawet, czy istnieje. Nie wiem też, czy oni w niego wierzą - dwaj czekający - pisał. Pokazałem, co wiem. Nie jest tego wiele, ale wystarczająco, jeśli o mnie chodzi (...) Estragon, Vladimir, Pozzo, Lucky, ich czas i miejsce - poznałem ich odrobinę, jednak bez potrzeby zrozumienia. Być może są wam winni wyjaśnienia. Niech go dostarczą. Beze mnie. Oni i ja, mamy już siebie dosyć nawzajem - napisał w komentarzu do sztuki, przygotowanym przy okazji premiery słuchowiska "Godota" we francuskim radiu.

Sztuka, która wyraziła największą bolączkę naszych czasów.

Najbardziej znany w Polsce znawca twórczości Samuela Becketta, Antoni Libera, podkreśla ponadczasowość sztuki. Ludzkość utraciła poczucie fundamentalnego sensu. Paradoks polega na tym, że im więcej o sobie wie, tym bardziej czuje się mniejsza, zbędna, przypadkowa. Teraz jest we własnych oczach wyrzutkiem we wszechświecie, istotą zdegradowaną, błąkającą się bez celu. Tę sytuację, czy też samoświadomość przedstawia Czekając na Godota - twierdzi pisarz, tłumacz i znawca twórczości irlandzkiego pisarza.

Głównymi bohaterami utworu są dwaj bezdomni włóczędzy, których jedynym zajęciem jest czekanie na tajemniczego Godota. Nie wiedzą oni jednak ani kim jest Godot, jakie ma wobec nich oczekiwania, ani nawet czy faktycznie istnieje.

Ta sztuka wyraziła największą chyba bolączkę naszych czasów. Tą bolączką jest głęboki kryzys wiary - zwątpienie w rozmaite wartości, przekonania, idee, które wyznawano przez setki, a nawet tysiące lat - i wynikające z tego poczucie zagubienia i samotności - twierdzi Libera.

Premiera sztuki wywoła żywiołowe reakcje

Od dawna sztuka teatralna nie wzbudziła tak spontanicznych reakcji: od głosów zachwytu, entuzjazmu, po głosy niezadowolenia. Jeden z niekończących się monologów skończyła opadająca kurtyna przy dźwiękach niezadowolenia publiczności. Jeden z widzów wysłał obelżywy list do redakcji "Le Monde", w którym skarżył się na absurdalność i bezsensowność sztuki Becketta.

Pierwszą  teatralną obsadę stanowili: Pierre Latour (Estragon), Lucien Raimbourg (Vladimir), Jean Martin (Lucky) i Roger Blin (Pozzo). Po niezłym przyjęciu sztuki przez francuską krytykę i mieszanymi uczuciami ze strony publiczności, "Godot" trafił na deski teatrów w całej Europie. Wystawiana na Broadwayu przykuła uwagę widzów i spotkała się z dobrym przyjęciem prasy. Sukces tekstu spowodował, że pojawiały się kolejne propozycje sfilmowania dramatu, jednak autor pozostawał nieugięty. Nie chcę filmu o Godocie - tłumaczył.

Sztuka Becketta została wystawiona nawet w więzieniu Luttringhausen, nieopodal Wuppertal, gdzie jeden z więźniów otrzymał przetłumaczoną na niemiecki kopię utworu i zgodę na jego wystawienie. W 1954 roku napisał on do Becketta: Będzie pan zdziwiony, otrzymując list na temat  Godota  z więzienia, gdzie mordercy, rabusie, fałszerzy i szaleńcy odsiadują wyroki i czekają. Na co? Na Godota? Możliwe.

Polska premiera sztuki odbyła się w 1957 roku w warszawskim Teatrze Współczesnym w reżyserii Jerzego Kreczmara. Od tej pory w Polsce wystawiano około 30 razy.