W Seulu nieoczekiwanie doszło dzisiaj do pierwszego od niemal dwóch lat spotkania wysokiej rangi przedstawicieli obu państw koreańskich. Przebywająca na Południu delegacja północnokoreańska, która przybyła tam, by oddać hołd zmarłemu byłemu prezydentowi Kim De Dzungowi, spotkała się z południowokoreańskim ministrem ds. zjednoczenia Hiun In Tekiem.

Zapowiedziano też "przesunięcie" terminu wyjazdu Północnych Koreańczyków. Według wcześniejszych informacji, mieli oni wrócić do kraju jeszcze dzisiaj, tuż po złożeniu wieńca i oddaniu hołdu zmarłemu. Delegacja, której przewodniczy sekretarz KC północnokoreańskiej partii komunistycznej Kim Ki Nam, miała - jak podają agencje - zażądać spotkania z prezydentem Korei Południowej Li Miung Bakiem, regularnie określanym przez media w Phenianie mianem "zdrajcy". Nie wiadomo jednak, czy do spotkania dojdzie.

W Seulu nie ujawniono treści rozmowy delegacji północnokoreańskiej z ministrem ds. zjednoczenia. Ograniczono się jedynie do ogólnego stwierdzenia, iż omawiane były tematy interesujące oba państwa koreańskie.

Korea Północna wcześniej informowała władze południowokoreańskie, iż od piątku zostaną otwarte zamknięte przed ponad ośmioma miesiącami przejścia na linii granicznej, rozdzielającej oba kraje. Phenian zgodził się na otworzenie przejść granicznych dla turystów i przedsiębiorców z Korei Południowej oraz wznowienie w październiku zawieszonego od miesięcy programu łączenia rodzin, które zostały rozdzielone w wyniku wojny koreańskiej z lat 1950-53. Obecność delegacji północnokoreańskiej w Seulu w związku ze śmiercią Kim De Dzunga to kolejny objaw możliwej odwilży w napiętych ostatnio stosunkach międzykoreańskich.