W wyniku poniedziałkowego wybuchu wulkanu na Białej Wyspie w Nowej Zelandii zginęło 18 osób – wynika z najnowszych danych podanych przez policję. Ratownikom nie udało się zlokalizować żadnego z ciał dwóch ostatnich zaginionych osób.

Wulkan wybuchł w poniedziałek, a w momencie erupcji na Białej Wyspie przebywało 47 osób, głównie z Australii (24 osoby), a także z USA (9 osób), Nowej Zelandii (5 osób), Niemiec (4 osoby), Chin (2 osoby), Wielkiej Brytanii (2) i Malezji (1 osoba).

Hospitalizowano łącznie 26 osób w Nowej Zelandii i Australii; znaczna ich część była w stanie krytycznym.

Nie wiadomo, dlaczego turyści znaleźli się na Białej Wyspie w sytuacji, gdy oficjalnie informowano o możliwości erupcji wulkanu.

"Trudno było w to uwierzyć"

W wyniku erupcji wulkanu w powietrze wyrzucony został "pióropusz" pary i popiołu na wysokość ok. 3600 metrów.  Turysta Michael Schade zszedł z wyspy tuż przed wybuchem. Trudno było w to uwierzyć. Cała nasza grupa stała na krawędzi krateru dosłownie 30 minut przed całym zdarzeniem - mówił w rozmowie z agencją Reuters.

Erupcja nie była czymś wyjątkowym

Według ekspertów, poniedziałkowa erupcja była niespodziewana, ale nie była czymś wyjątkowym. W każdej chwili można się spodziewać nagłych, nieoczekiwanych erupcji wulkanów, takich jak  ten na Białej Wyspie -  powiedział Shane Cronin, wulkanolog z Uniwersytetu w Auckland komentując zdarzenie.

Przed poniedziałkową erupcją za największą tragedię uznawano wydarzenia z 1914 roku. Wtedy zginęło 12 górników wydobywających siarkę. Wyspa została własnością prywatną w 1952 roku. Każdego roku odwiedza ją ok. 10 tys. osób.

Whakaari jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów w Nowej Zelandii. 70 proc. wulkanów Nowej Zelandii znajduje się pod wodą.

Biała Wyspa znajduje się około 50 km od wschodniego wybrzeża Wyspy Północnej.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Awaryjna ewakuacja pasażerów w Sydney. "Przerażająca sytuacja"