Turyści w Rzymie muszą liczyć się z tym, że nie zobaczą z bliska fontanny di Trevi, bo będzie niedostępna. Straż miejska może zamknąć słynny zabytek, gdy zgromadzi się tam zbyt duży tłum. Funkcjonariusze otoczą ją wtedy taśmą ochronną i turyści nie będą mogli się zbliżyć do zabytku.

W szczycie sezonu letniego strażnicy miejscy zaczęli stanowczo stosować nowe rozporządzenie władz stolicy o ochronie zabytków i największych atrakcji turystycznych, które m.in. zobowiązuje do zamknięcia dostępu do schodków wokół fontanny, gdy jest tam za dużo ludzi. W takim tłoku bowiem - jak wyjaśniono - funkcjonariusze nie są w stanie upilnować ludzi, by nie siadali na brzegach fontanny, co jest zabronione.

O tym, jak przepisy te są egzekwowane, zwiedzający z całego świata przekonali się w minioną sobotę. Popołudniu fontanna została otoczona taśmą ochronną. Przez ponad dwie godziny nie można było się zbliżyć do zabytku, ani robić sobie przy nim zdjęć. Strażnicy miejscy podjęli decyzję o czasowym ogrodzeniu obiektu, ponieważ tłum turystów napierał na niego ze wszystkich stron.

Setki ludzi zmuszono tym samym do tego, by podziwiali arcydzieło architektury z daleka. Turyści nie mogli również z tego powodu dochować wierności tradycji, która nakazuje, by wrzucić monetę do wody, jeśli chce się wrócić do Rzymu. Tafla wody była za daleko i wiele osób nie trafiło do fontanny.

Jak relacjonuje rzymski dziennik "La Repubblica", strażnicy miejscy nie tylko pilnowali, aby turyści nie łamali zakazu i nie podchodzili do zabytku, ale także zbierali cierpliwie z ziemi monety, które nie doleciały do celu, i wrzucali je do wody. Blokada fontanny została zdjęta, gdy tłum zmniejszył się.

Tak może być za każdym razem w przypadku tłoku, nad którym straż miejska będzie tracić kontrolę.