Dwunastoosobowa grupa zachodnich turystów została w czwartek zaatakowana w prowincji Herat na zachodzie Afganistanu - poinformowały miejscowe władze i wojsko. Lekko rannych jest sześciu turystów i kierowca pojazdu, którym podróżowali. W skład grupy wchodzili: Brytyjczycy, Amerykanie i Niemiec.

Dwunastoosobowa grupa zachodnich turystów została w czwartek zaatakowana w prowincji Herat na zachodzie Afganistanu - poinformowały miejscowe władze i wojsko. Lekko rannych jest sześciu turystów i kierowca pojazdu, którym podróżowali. W skład grupy wchodzili: Brytyjczycy, Amerykanie i Niemiec.
Afganistan (zdjęcie ilustracyjne) /Earnie_Grafton /PAP/EPA


Jak wynika z relacji rzecznika armii Nadżibullaha Nadżibiego, turyści poruszali się w konwoju z ochroną afgańskich żołnierzy. W przewożący ich pojazd trafił pocisk moździerzowy. Władze prowincji Herat poinformowały, że żołnierze odpowiedzi ogniem i zabili wielu talibów. Dotychczas talibowie nie przyznali się do ataku.

Do incydentu doszło na drodze łączącej dwa historyczne, pełne zabytków archeologicznych miasta Herat i Bamian. Prowincje o tych samych nazwach, również interesujące ze względów kulturowych i przyrodniczych, należą do najspokojniejszych w Afganistanie, gdzie wciąż w wielu regionach toczą się walki między talibami a siłami rządowymi.

Jednak podróżowanie lądem w Afganistanie jest uważane za bardzo niebezpieczne: celami ataków stają się zarówno konwoje wojskowe, mniej chronione konwoje humanitarne, jak i autobusy lokalnej komunikacji.

Ambasady krajów zachodnich stanowczo odradzają wszelkie podróże turystyczne do Afganistanu ze względu na duże ryzyko zamachów i porwań, których ofiarami padają zwłaszcza cudzoziemcy. Nieliczni turyści, którzy docierają do Afganistanu, często podróżują do Bamianu, gdzie powstał pierwszy w kraju park narodowy.

APA