Głośna afera podsłuchów u najbogatszej kobiety Francji - miliarderki Liliane Bettencourt - przerodziła się nad Sekwaną w polityczny huragan. Liderzy opozycji żądają natychmiastowej dymisji ministrów, którzy - jak ujawniły media - chronili współwłaścicielkę koncernu kosmetycznego "L'Oreal" przed kontrolami podatkowymi w zamian za finansowanie przez nią kampanii wyborczych obozu prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego.

Wyszło m.in. na jaw, że były minister budżetu Eric Woerth, który - jako obecny szef resortu pracy - zapowiada podniesienie wieku emerytalnego we Francji i kryzysowe ciecia w budżetówce, otrzymywał w przeszłości informacje o możliwych oszustwach podatkowych miliarderki, ale wyrzucał je do kosza. Mógł przez to pozbawić budżet państwa dodatkowych dochodów, bo fortuna Bettencourt, która jest współwłaścicielką gigantycznego koncernu kosmetycznego „L’Oreal”, szacowana jest na co najmniej 17 miliardów euro. Woerth był jednocześnie skarbnikiem rządzącej Unii dla Ruchu Ludowego, a jego żona była doradca finansowym bogaczki.

Według komentatorów prezydent Sarkozy chce teraz udowodnić mediom, że nie chroni przed fiskusem miliarderki, która jest jedna z trzech najbogatszych kobiet na świecie. Rząd zapowiedział największą kontrolę podatkową w najnowszej historii Francji. Pod łupę wzięty zostanie cały majątek Bettencourt. Ta ostatnia zasugerowała już, że ma konta w szwajcarskich bankach, o których nie wie nadsekwański fiskus. Obiecała, że „ureguluje” ewentualne zaniedbania podatkowe.

Przypomnijmy, że afera wybuchła po potajemnym nagraniu prywatnych rozmów miliarderki przez jej służącego. Nagrania kompromitujące Sarkozy’ego i członków rządu przekazane zostały policji.