W Belgii rozgorzał spór o zasadność czwartkowej rewizji przeprowadzonej przez policję w kurii arcybiskupiej w Mechelen w związku z podejrzeniami o pedofilię wśród belgijskich duchownych. W Belgii w kwietniu wybuchł skandal, gdy biskup Brugii musiał podać się do dymisji po tym, jak ujawniono, że latami wykorzystywał seksualnie swojego nieletniego bratanka.

Belgijska prasa donosi, że akcja przeszukania wyglądała jak w słynnej powieści "Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna.

Śledczy otrzymali wskazówki, że w katedrze w Mechelen zostały ukryte akta mówiące o pedofilii wśród belgijskiego kleru. Według informatorów policji w ostatnim czasie kilka grobowców zostało poddanych podejrzanej - renowacji. Funkcjonariusze przeczesali więc kryptę katedry w poszukiwaniu tajnej skrytki. Do grobowca dawnego prymasa Belgii kardynała Sunensa wpuszczono nawet sondę optyczną, by sprawdzić czy nic w nim nie ukryto.

Policja niczego jednak nie znalazła. Przez cały czas trwania rewizji (9 godzin) przetrzymywano wszystkich belgijskich biskupów, którzy akurat przybyli na posiedzenie episkopatu. Zabrano im telefony komórkowe.

Zdaniem belgijskiego prymasa kardynała Leonarda - niektóre działania policji były co najmniej dziwne. Policja skonfiskowała komputery i akta gromadzone przez niezależną komisję zajmującą się sprawami pedofilii w Kościele katolickim.

Komisja, po skandalu z biskupem Brugii - zaczęła gromadzić skargi na pedofilów w sutannach. W sumie zebrała ich prawie 500. W ostatnim czasie wyraźnie nie radziła sobie jednak z nadmiarem pracy. Belgijska prokuratura najwyraźniej doszła do wniosku, że pedofilia w Kościele katolickim to sprawa dla wymiaru sprawiedliwości.