Trwa ewakuacja francuskich obywateli z Nigru. Kraj pogrążony jest w chaosie odkąd siły generała Abdourahamane Tchianiego odsunęły od władzy demokratycznie wybranego prezydenta.

Po wojskowym puczu w Nigrze demonstranci zaatakowali francuską ambasadę skandując "Precz z Francja - Niech żyje Putin!". Paryż, a także inne stolice krajów europejskich ściągają swoich obywateli do kraju.

Do Francji powróciło już 600 Francuzów. Dzisiaj ewakuowanych ma zostać jeszcze pół tysiąca francuskich obywateli. Na miejscu zostaną tylko, ci którzy mimo antyfrancuskich nastrojów nie chcą opuścić byłej kolonii. Nie wyjedzie także 1,5 tysiąca francuskich żołnierzy.

Paryż ciągle liczy na to, że pucz zakończy się fiaskiem i Niger nie zostanie włączony do strefy rosyjskich wpływów w Afryce. 

Scenariusz malijski jest jednak jak najbardziej realny. Rząd Mali zażądał wycofania z kraju żołnierzy francuskich i podpisał umowę o współpracy militarnej z Grupą Wagnera.

Afryka ze swoimi bogatymi złożami, jest łakomym kąskiem dla największych potęg świata. Niger posiada na przykład duże złoża uranu.

Przewrót dokonany przez wojskowych ma wyraźny wydźwięk antyfrancuski i antyzachodni. Komentatorzy i przedstawiciele odsuniętego rządu Nigru twierdzą, że rewolta podsycana jest przez obce siły.

Niger otwiera granice

"Granice lądowe i powietrzne  z Algierią, Burkina Faso, Libią, Mali i Czadem zostały otwarte, poczynając od dzisiejszego dnia" - oświadczył przedstawiciel armii, która stanęła na czele puczu w Nigrze.

Kraje Afryki Zachodniej postawiły puczystom, upływające za pięć dni ultimatum, przywrócenia porządku konstytucyjnego i uwolnienia z aresztu domowego prozachodniego prezydenta Bazouma. Zagroziły, że w przeciwnym razie dokonają interwencji wojskowej w Nigrze.


Opracowanie: