Samolot linii Emirates leciał z Dubaju do Brisbane w Australii przez 14 godzin z dziurą w kadłubie. Nikomu nic się nie stało - podaje rzymski dziennik "Il Messaggero". Do zdarzenia doszło w piątek.

Pasażerowie przekazali, że 45 minut po starcie samolotu usłyszeli "głośny huk". O przyczynie hałasu dowiedzieli się dopiero po zakończeniu lotu.

Przerażający hałas był spowodowany przez poluzowaną śrubę, która rozerwała część Airbusa A380 i spowodowała dziurę w kadłubie. Na zdjęciach zamieszczonych w mediach społecznościowych widać też uszkodzoną oponę. 

Jeden ze świadków powiedział, że załoga zachowała spokój, wstrzymała rozdawanie posiłków i zaczęła sprawdzać skrzydła i silniki.

Przed lądowaniem powiedziano nam, że musimy wylądować na zmienionym pasie i poddać samolot inspekcji przez inżyniera pod kątem podejrzenia problemu z podwoziem - przekazał jeden z podróżnych.

Biuro rzecznika Emirates poinformowało, że samolot na razie pozostanie w serwisie, a "bezpieczeństwo pasażerów i załogi zawsze było najwyższym priorytetem" linii lotniczych.