Trzy lata po zamachu terrorystycznym w Madrycie ruszył proces 29 oskarżonych o udział w ataku. Siedmiu oskarża się o morderstwo i przynależność do organizacji terrorystycznej, pozostałych o współpracę i pomoc w zamachach.

Główny oskarżony w procesie - Rabei Osman Sajed, alias "Egipcjanin Mohammed", odrzucił wszystkie wniesione przeciwko niemu zarzuty. Nie przyznaję się do popełnienia żadnego z zarzucanych mi czynów - powiedział przed sądem Sajed. 34-letni Marokańczyk podczas ataków nie znajdował się na terytorium Hiszpanii, był wtedy we Włoszech, ale - według oskarżenia - utrzymywał bliskie kontakty z wykonawcami zamachów, wymyślił także sposób detonacji bomb za pomocą telefonów komórkowych.

Wśród oskarżonych jest także Jusef Belhadż - domniemany rzecznik Al-Kaidy w Europie, i Hassan El Haski, uważany za szefa Islamskiego Ugrupowania Bojowników w Hiszpanii. W sumie na ławie oskarżonych zasiadło 29 osób: 15 Marokańczyków, 9 Hiszpanów, 2 Syryjczyków, Algierczyk, Libańczyk i Egipcjanin.

Dla każdego z siedmiu głównych podejrzanych prokuratura żąda po 30 lat więzienia za każdą zabitą 11 marca osobę i po 18 lat za każdą z 1820 ofiar usiłowania morderstwa. To oznaczałoby 38 490 lat za kratkami. Przewiduje się, że proces potrwa do końca czerwca.

Dodajmy, że w Hiszpanii nie ma kary śmierci, nie orzeka się także dożywocia bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Sądy rutynowo wymierzają kary setek czy nawet tysięcy lat więzienia - tak jak chociazby w przypadku baskijskich separatystów z ETA. Przykład - 743 lata więzienia dla Francisca Mugica i Jose Marii Arregui'ego.

To dla nas pierwszy promyk nadziei, że sprawiedliwości stanie się zadość. Cieszymy się, że udało się doprowadzić do rozpoczęcia procesu - podkreśliła Pilar Mansjon, kierująca Stowarzyszeniem Ofiar 11 Marca.

Przypomnijmy, w marcu 3 lata temu w madryckich zamachach zginęło 191 osób, w tym 4 Polaków.