Mieszkańcy miasteczka Ventas de Huelma koło Granady w hiszpańskiej Andaluzji od kilku dni nie wychodzą wieczorami z domów. Obawiają się czarnej pantery, która rzekomo grasuje w okolicy. Do jej poszukiwań włączyła się Gwardia Cywilna.

Niebezpieczne zwierzę było widziane po raz pierwszy piątek. Potem mieszkańcy wielokrotnie alarmowali o jego pojawieniu się w różnych miejscach, m.in. na drodze prowadzącej do siedziby lokalnych władz.

We wtorek kierowca samochodu zapewnił, że widział wielkiego kota w dzień, znajdował się on ok. 20 m od pojazdu.

To jest czarna pantera, to już pewne - powiedział burmistrz Ventas de Huelma Luis Miguel Ortiz, cytowany przez dziennik "Granada Hoy".

Do poszukiwań włączyła się Gwardia Cywilna. Szuka pantery m.in. z użyciem śmigłowca i kamer termowizyjnych.

W sąsiadującym miasteczku Escuzar właściciel jednego z tamtejszych barów słyszał w nocy ryki i pomruki, które mogła wydawać pantera - poinformował burmistrz Ortiz. Znaleziono także podejrzane ślady, które teraz bada policja.

Mieszkańcy pomagają policji w poszukiwaniach, relacjonują spotkania z panterą i wskazują na ślady, które mogła zostawić.

Burmistrz zalecił obywatelom, aby nie wychodzili z domów bez potrzeby, zachowywali dystans w razie zobaczenia zwierzęcia i powiadamiali służby ratownicze. Zapewnił, że "policja jest już na tropie, gdyż ma teren pod kontrolą".

Według "Granada Hoy", do tej pory nie ma wystarczających dowodów na stwierdzenie, że w okolicy znajduje się dzika pantera. Jedyną realną przesłanką jest zdjęcie zrobione przez rowerzystę, na którym daleko widać zwierzę przypominające czarnego kota. Mimo to policja pracuje nad zlokalizowaniem pantery i zabezpiecza wciąż pojawiające się nowe ślady.