Grecki urząd do spraw prania brudnych pieniędzy bada podejrzane przelewy, które były wykonywane na konta mnichów jednego z klasztorów na górze Athos. Transakcje pochodziły z Rosji.

Chodzi o co najmniej 20 transakcji, które w ostatnim roku zostały uznane za podejrzane. To przepływy dużych sum pieniędzy z banków zagranicznych, które nie trafiały na konto klasztoru, ale na indywidualne rachunki mnichów. Przelewy sięgały dziesiątek, a nawet setek tysięcy euro. Jeden z nich przekroczył wartość miliona euro - przekazują greckie media.

Większość tych transakcji pochodziła z Rosji. Jedna z hipotez, którą zakładają śledczy, mówi o tym, że zakonnicy w ten sposób pomagają rosyjskim oligarchom, na których zostały nałożone sankcje, w wyprowadzaniu swojego majątku. Równocześnie w Grecji zarejestrowano większe zainteresowanie Rosjan tamtejszymi nieruchomościami.

Wśród badanych transakcji znalazły się też przelewy pochodzące z krajów bałkańskich. Audytorzy nie wykluczają, że to środki pochodzące z przestępczej działalności, które są legalizowane w formie darowizn dla klasztoru.

To nie pierwszy przypadek, kiedy instytucje finansowe interesują się klasztorem na Górze Athos. Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) zajmował się wcześniej przekazywaniem rosyjskich środków na górę Athos, ale to dochodzenie zostało zakończone w 2014 roku i nie dotyczy obecnej sytuacji.

Na górze Athos zlokalizowanych jest 20 klasztorów, które są zamieszkane wyłącznie przez mnichów prawosławnych.