Od maszerujących na Moskwę 24 czerwca br. sił Grupy Wagnera odłączył się oddział, który chciał zająć rosyjską bazę wojskową i przejąć znajdującą się w niej broń nuklearną - informuje agencja Reutera powołując się m.in. na źródła w wywiadzie ukraińskim. Najemnikom Jewgienija Prigożyna - według informacji zgromadzonych przez agencję - nie udało się wedrzeć do atomowego magazynu.

Jak opisuje Reuters, 24 czerwca od kolumny najemników z Grupy Wagnera, zmierzających w stronę Moskwy, oddzieliła się mniejsza grupa bojowa. Według zdobytych informacji, ten oddział skierował się w inne miejsce - jego celem była baza sił nuklearnych Rosji o nazwie Woroneż-45.

Zdaniem szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego Kiryło Budanowa wagnerowcom udało się do bazy dotrzeć, ale nie zdołali jej zdobyć. O co chodziło najemnikom Prigożyna? Według Budanowa o zdobycie znajdujących się tam małych ładunków nuklearnych, bo to "podniosłoby stawkę" w ich buncie.

Jedyną barierą, która oddzielała wagnerowców od magazynu z bronią nuklearną, były potężne drzwi zamykające wejście do atomowego składu - stwierdził Budanow.

Agencja Reutera informuje, że jej dziennikarzom nie udało się uzyskać potwierdzenia, że najemnicy Wagnera dotarli do bazy Woroneż-45. "Budanow nie dostarczył dowodów na swoje twierdzenie i odmówił ujawnienia, jakie rozmowy i dyskusje toczyły się ze Stanami Zjednoczonymi i innymi sojusznikami na temat incydentu" - zaznacza Reuters.

"Bliskie Kremlowi źródło z powiązaniami wojskowymi" potwierdziło agencji część relacji Budanowa. Zgodnie z tymi informacjami, oddział Grupy Wagnera "zdołał dostać się do strefy szczególnego zainteresowania, co wzburzyło Amerykanów, ponieważ składowana jest tam amunicja nuklearna".

Inne źródło ("znajdujące się w okupowanej przez Rosję wschodniej Ukrainie") przekazało dziennikarzom agencji, że pojawienie się wagnerowców w miejscu składowania broni nuklearnej "wywołało zaniepokojenie na Kremlu i dało impuls do pośpiesznie wynegocjowanego zakończenia rebelii wieczorem 24 czerwca, w którym pośredniczył prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka".

Agencja Reutera dodaje, że amerykańscy urzędnicy "wyrazili wątpliwości co do tej relacji. Rzecznik Narodowej Rady Bezpieczeństwa USA Adam Hodge stwierdził: "Nie jesteśmy w stanie potwierdzić tego raportu. W żadnym momencie nie mieliśmy informacji, że broń lub materiały nuklearne były zagrożone".