Wydarzenia na Euromajdanie, czyli Placu Niepodległości w Kijowie, gdzie milicja brutalnie rozpędziła prounijną demonstrację i pobiła m.in. Polaków, pogłębią nieufność wobec władz Ukrainy - napisała polska ambasada w tym kraju na swym Twitterze. Sytuację skomentował - także na tym portalu społecznościowym - ambasador USA na Ukrainie Geoffrey Pyatt. "Wciąż pracujemy nad tym, by zrozumieć, co się stało, ale oczywiście potępiam użycie siły wobec pokojowych demonstrantów" - napisał.

Dziś nad ranem milicyjne oddziały specjalne Berkut rozprawiły się z uczestnikami demonstracji, którzy zbierali się od ubiegłego tygodnia w centrum Kijowa, domagając się od władz podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Pobito i zatrzymano kilkadziesiąt osób. Wśród rannych są dwaj obywatele Polski. Zdarzenia na Twitterze skomentowała polska ambasada na Ukrainie. W komunikacie czytamy:

Protesty nasiliły się, gdy goszczący na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, bo właśnie tam miała być zawarta umowa, prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz zrezygnował z zawarcia porozumienia.

"Ukraińcy obudzili się na Białorusi"

Przeprowadzoną nad ranem przez milicję brutalną akcję likwidacji demonstracji skomentował jeden z przywódców ukraińskiej opozycji Arsenij Jaceniuk: Ukraińcy obudzili się w sobotę na Białorusi. (...) To, co stało się dzisiejszej nocy, kiedy przywieziony ze wschodnich regionów Ukrainy Berkut rozpędził pokojową demonstrację, świadczy wyłącznie o strachu Wiktora Janukowycza po Majdanie 2004 r. - powiedział Jaceniuk, przypominając o pomarańczowej rewolucji, która wymierzona była m.in. w obecnego szefa państwa.

Polityk zapowiedział, że mimo milicyjnej akcji ugrupowania opozycyjne nie zmieniły swych planów i nadal apelują do Ukraińców o przyłączenie się do demonstracji zapowiedzianej na niedzielę. Nasze akcje będą kontynuowane - podkreślił.

Wśród pobitych głównie młodzi ludzie


Ukraińska piosenkarka Rusłana, która poinformowała o milicyjnej akcji relacjonowała, że znajdujący się na Majdanie studenci zostali zaatakowani bez uprzedzenia. Na Majdanie pobito studentów. Było ich tam około pięciuset. Nie było muzyki. Dzieciaki spały. Przyjechała milicja, zaczęła ich bić. Nogami, do krwi, kopali w plecy. Rozwozimy ich teraz po szpitalach - mówiła po ataku.

Zdarzenia relacjonowali także pobici Polacy: dziennikarz Tomasz Piechal z portalu Eastbook i Jacek Zabrocki, dyrektor jednego z polskich koncernów na Ukrainie. Kiedy zaczęła się pacyfikacja, siedziałem na Majdanie. Miałem na sobie szalik z napisem Polska. Kiedy to zobaczyli "Berkutowcy" usłyszałem okrzyk: "Internacjonał"! i dostałem pałą po głowie. Padłem na ulicę. Ludzie odstawili mnie do ambulansu - relacjonował Zabrocki.

Bito nas bardzo agresywnie, nie zwracając uwagi, że były tam osoby starsze i studenci, a właściwie dzieci. Bito pałkami, z całych sił. Mnie kilka razy uderzono w głowę a kiedy upadłem, byłem na leżąco kopany - powiedział Piechal, dodając: Duża część rannych nie została odwieziona do szpitala, lecz do komisariatu. Ludzie mają połamane ręce, rozbite głowy. Jedna osoba na moich oczach dostała zawału serca.

Polacy zwrócili się o pomoc do konsulatu Polski w Kijowie, gdzie obecnie przebywają.

Janukowycz obiecywał: Milicja nie będzie likwidować protestów

Jeszcze w środę Janukowycz zapewniał w wywiadzie telewizyjnym, że władze nie będą rozpędzać protestów, ostrzegał jednak, że państwo ma wystarczająco dużo sił, by reagować na łamanie prawa. Odpowiadając na pytanie, czy milicja będzie likwidować protesty, Janukowycz powiedział wówczas: Nie, nie będzie (...). To przecież pokojowa akcja.