Nie proszą o pomoc, choć żywioł zniszczył dorobek ich życia. Nielegalni imigranci ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych próbują sami radzić sobie ze stratami po kataklizmie, by nie narazić się na deportację.


Nasi rodacy, a także nielegalni przybysze z innych państw boją się nawet prosić o miskę ciepłej zupy w punktach wydawania żywności. Nie występują też o pomoc federalną, obawiając się wydalenia z kraju. 

Jak informują służby kryzysowe, w obliczu tragedii nikt nie pyta poszkodowanych o status pobytu. Co więcej, osoby, które przebywają w USA nielegalnie, mogą liczyć na miejsce w noclegowniach, opiekę lekarską, a także wodę i jedzenie. 

Biały Dom poinformował, że Barack Obama wystąpił do Kongresu o ponad 60 miliardów dolarów na likwidację skutków kataklizmu i zabezpieczenia, które mogły by uchronić Amerykę przed podobnym atakiem żywiołu. Gubernatorzy stanów Nowy Jork, New Jersey i Connecticut, które najbardziej odczuły atak żywiołu, powitali z zadowoleniem te zapowiedź, chociaż wcześniej domagali się aż 82 miliardów dolarów.

Huragan Sandy uderzył na przełomie października i listopada. Spowodował śmierć 113 osób, w tym 40 w Nowym Jorku, oraz ogromne zniszczenia.