Książę Edynburga Filip, 91-letni mąż królowej Elżbiety II, kolejny raz udowodnił, że jest obdarzony specyficznym poczuciem humoru. Do serii językowych niezręczności dołożył wypowiedź, którą można interpretować jako wyraz niechęci wobec Filipińczyków pracujących na Wyspach Brytyjskich.

Otwierając nowe skrzydło szpitala w Luton książę Filip pozwolił sobie na krótką rozmowę z pracującą tam filipińską pielęgniarką. Filipiny muszą być wyludnione, skoro tak wielu spośród was odpowiada za funkcjonowanie tutejszej publicznej służby zdrowia - stwierdził. Ta wypowiedź odczytywana jest na dwa sposoby: albo jako niezręczny żart, albo wyraz obawy przed dużą liczbą filipińskich pielęgniarek zatrudnionych w brytyjskiej publicznej służbie zdrowia. Pałac Buckingham nie chce się do niej odnosić argumentując, że padła w czasie prywatnej rozmowy.

Wśród ok. 670 tysięcy pielęgniarek i położnych pracujących w publicznej brytyjskiej służbie zdrowia jest nieco ponad 16 tysięcy Filipinek. To niewiele, biorąc pod uwagę, że ten kraj ma ponad 94 miliony mieszkańców.

Wpadka z ceremonii otwarcia szpitala to już kolejny przykład, jak żartobliwe z założenia wypowiedzi księcia budzą kontrowersję. W 1986 roku mąż królowej Elżbiety powiedział brytyjskim studentom w Chinach, że "jeśli się zadomowią, ich oczy zrobią się  skośne". W 1994 roku powiedział mieszkańcom Kajmanów, że większość z nich to potomkowie piratów.Z kolei w rozmowie ze studentem, który wędrował po Papui Nowej Gwinei, stwierdził: "A więc jednak nie dał się pan zjeść".

(MN)