Kazimierz Marcinkiewicz chce zostać w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. W tym celu były premier wysłał list do prezesa Narodowego Banku Polskiego z pytaniem o swoją przyszłość w Londynie - dowiedział się reporter RMF Mariusz Piekarski. Oznacza to, że Marcinkiewicz nie myśli nad prezesurą w PZPN.

W liście Marcinkiewicz prosi o pozostawienie go na stanowisku jeszcze przez rok, aż polski przedstawiciel ustąpi miejsca Bułgarowi. Były premier naciska na Sławomira Skrzypka, bo jego obecna kadencja kończy się w czerwcu, a decyzja prezesa NBP powinna być znana do 12 maja. Marcinkiewicz pisze list, choć wie, jaki będzie efekt. Zdaje sobie sprawę, że ma marne szanse, by pracować w EBOR-ze dłużej. Naiwnym człowiekiem nie jestem - mówi.

Marcinkiewicz chce szybkiej decyzji Skrzypka, bo ma już plany na przyszłość poza EBOR-em. Z tego powodu, że ja nie jestem naiwny, świat też nie jest naiwny i trzy tygodnie temu zgłosiła się do mnie firma „headhunterska” w Londynie z propozycją dwóch spotkań z dużymi instytucjami finansowymi - twierdzi były polityk Prawa i Sprawiedliwości. Marcinkiewicz odrzuca wersję z PZPN-em. Mówi, że nie ma zamiaru się w to bawić.

Dzisiejszy „Dziennik” napisał, że Michała Listkiewicza na stanowisku prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej mógłby zastąpić były premier Kazimierz Marcinkiewicz. Takie informacje miał przekazać gazecie jeden z członków zarządu Platformy Obywatelskiej.

Sam minister sportu przyznaje, że ma już kandydata, który 14 września obejmie fotel prezesa PZPN. Mirosław Drzewiecki nie chce jednak podać nazwiska.