Czujemy się jakbyśmy wygrali los na loterii - mówią pasażerowie brytyjskiego samolotu, który awaryjnie lądował na lotnisku Heathrow w Londynie. W wypadku Boeinga 777 rannych zostało 6 osób. Brytyjska policja uspokaja, nic nie wskazuje na to, by wypadek miał coś wspólnego z atakiem terrorystycznym.

Władze British Airways nie wydały na razie oficjalnego komunikatu na temat przyczyn zdarzenia. Ale według pracownika lotniska, któremu udało się porozmawiać z pilotem, samolot, podchodząc do lądowania, stracił moc obu silników. Kapitanowi cudem udało się poszybować do krawędzi lotniska i osadzić maszynę na połaci zieleni poprzedzającej pas startowy. Maszyna prześlizgnęła się kilkaset metrów po trawie, tracąc podwozie. W trakcie manewru poważnie uszkodzone zostało także jedno ze skrzydeł.

Według relacji świadków, w powietrzu samolot był przechylony w prawą stronę, leciał niżej niż zwykle – tuż nad dachami okolicznych domów. Specjaliści nie wykluczają, że maszyna uderzyła w stado gęsi, co mogło spowodować nagłą utratę mocy silników.

Choć wypadek wyglądał bardzo poważnie, lekko ucierpiało tylko 6 osób. W sumie na pokładzie samolotu było 136 pasażerów.

Wskutek incydentu wystąpiły utrudnienia w ruchu (zamknięty został południowy pas, północny działa normalnie). Opóźniony został m.in. wylot premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna z oficjalną wizytą do Indii i Chin.