Krótko przed katastrofą samolotu linii Germanwings na południu Francji kontrolerzy lotów bezskutecznie próbowali nawiązać kontakt radiowy z jego załogą - poinformował prokurator Marsylii Brice Robin. Na pokładzie maszyny było 150 pasażerów i członków załogi. W miejscu katastrofy nie znaleziono nikogo żywego.

W wieczornej rozmowie ze stacją telewizyjną BFM TV prokurator Brice Robin poinformował, że w najbliższych godzinach śledczy przesłuchają ośmiu świadków. Dzisiaj rano ma się zaś rozpocząć analiza zapisów z jednej z czarnych skrzynek airbusa, którą znaleziono w miejscu katastrofy.

Robin nie ujawnił, którą ze skrzynek znaleziono - czy jest to FDR (Flight Data Recorder), na której zapisywane są parametry lotu, czy też CVR (Cockpit Voice Recorder) z zapisami rozmów w kabinie pilotów.

Mogę powiedzieć jedynie, że niewyjaśniona pozostaje kwestia utraty wysokości przez samolot - stwierdził francuski prokurator. Nie chciał też mówić o możliwych przyczynach katastrofy.

Jak poinformował, o poranku na miejsce katastrofy ma dotrzeć dziesięciu specjalistów medycyny sądowej i trzech antropologów. Pobiorą oni próbki DNA, które mogą być wykorzystane przy identyfikacji ofiar.

Airbus A320 niemieckich linii Germanwings rozbił się we wtorek na wysokości około 2 tysięcy metrów n.p.m. w Alpach francuskich. Maszyna, która leciała z Barcelony do Duesseldorfu, zniknęła z radarów niedaleko miejscowości Barcelonnette.

Obszar, na którym rozrzucone są szczątki samolotu, ma prawie 4 hektary i jest trudno dostępny m.in. ze względu na strome ściany skalne i znaczne różnice wysokości - od 150 do 200 metrów. Dokładne przeszukanie tego terenu potrwa co najmniej tydzień - powiedział agencji AFP przedstawiciel lokalnej żandarmerii.

(edbie)