Wzrost cen rosyjskiego gazu, związany z obowiązującymi od 2009 roku umowami, stanowi zagrożenie dla ukraińskiej gospodarki - oświadczył prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. Umowy te zawarła ówczesna premier Julia Tymoszenko.

Kwestia cen gazu jest bardzo poważna. Znajdujemy się w niezwykle trudnej sytuacji, ponieważ sposób kształtowania cen gazu zawarty w kontrakcie z 2009 roku w żaden sposób nie odpowiada ani gospodarczym, ani żadnym innym szacunkom - powiedział szef państwa na naradzie przedstawicieli ukraińskich regionów w Liwadii na Krymie.

Janukowycz ocenił, iż przywiązanie cen sprzedawanego Ukrainie przez Rosję gazu do cen ropy naftowej "stanowi poważne zagrożenie dla gospodarki".

W 2008 roku Kijów płacił 179,5 USD za 1000 metrów sześciennych rosyjskiego gazu. Po rosyjsko-ukraińskim konflikcie gazowym na przełomie lat 2008-2009 Tymoszenko porozumiała się z premierem Rosji Władimirem Putinem, że cena błękitnego paliwa dla Ukrainy wyniesie 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Obecne władze Ukrainy uważają tę umowę za niekorzystną.

Tymoszenko nazwała wówczas te ustalenia sukcesem. Wyjaśniała też, że wynegocjowała u Rosjan 20-procentową zniżkę, która spowoduje, że średnia roczna cena za rosyjski gaz dla Ukrainy wyniesie niespełna 229 dolarów za 1000 metrów sześciennych.

W kwietniu ubiegłego roku Janukowycz i prezydent Rosji Dmitrij Miediwiediew zawarli tzw. umowy charkowskie, w wyniku których Ukraina zgodziła się na przedłużenie umowy o stacjonowaniu na jej terytorium rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na 25 lat. W zamian za to Kijów otrzymał od Moskwy 30-procentową obniżkę cen gazu.

Tymczasem, według prognoz ministerstwa energetyki Ukrainy w trzecim kwartale bieżącego roku Kijów zapłaci Moskwie 350, a w czwartym kwartale 400 dolarów za tysiąc metrów sześciennych błękitnego paliwa.