Stany Zjednoczone pozostaną globalnym przywódcą w XXI wieku - stwierdziła sekretarz stanu Hillary Clinton w nowojorskiej Radzie Stosunków Międzynarodowych. Szefowa amerykańskiej dyplomacji zapewniła jednak, że Ameryka będzie przewodzić nie poprzez eksponowanie swej siły militarnej, lecz przez partnerską współpracę z innymi krajami.

Stany Zjednoczone mogą, muszą i będą przewodzić w tym stuleciu - powiedziała Clinton. Amerykańskie przywództwo - oświadczyła - stwarza nam najlepszą nadzieję w niebezpiecznym świecie. Wystąpienie odczytano jako replikę na popularne teorie, że Ameryka wchodzi w okres schyłkowy i wiek XXI będzie "wiekiem Azji", albo "wiekiem Chin".

Sekretarz stanu polemizowała też z krytyką polityki zagranicznej administracji prezydenta Baracka Obamy. Wytyka się jej niewielkie konkretne osiągnięcia i brak sukcesów w realizacji takich celów jak powstrzymanie planów zbrojeń nuklearnych Iranu. Clinton argumentowała, że sankcje ekonomiczne wobec Teheranu, uchwalone w tym roku przez ONZ, USA i Unię Europejską, powoli odnoszą skutki.

Clinton przyłączyła się też do potępień pastora z Florydy, Terry'ego Jonesa, który zapowiedział spalenie Koranu w zbliżająca się 9. rocznicę ataku terrorystycznego na USA 11 września 2001 r. Podobnie jak dowódca wojsk amerykańskich w Afganistanie, generał David Petraeus, ostrzegła, że naraża to na dodatkowe niebezpieczeństwo żołnierzy uczestniczących w operacji USA i NATO w tym kraju.