Amerykanie chcą poważniej zagrozić rosyjskiej strefie wpływów w Afryce. Jak donosi francuska stacja RFI, w Republice Środkowoafrykańskiej przebywa aktualnie personel personel prywatnej wojskowej firmy Bancroft. Najemnicy z USA mają szkolić miejscowych żołnierzy i przygotowywać teren pod przyszłe zaangażowanie się amerykańskiego kapitału w różnych sektorach. To może oznaczać, że działającej w Afryce rosyjskiej Grupie Wagnera przybywa właśnie istotny konkurent.

W ubiegłym roku na szczycie Stany Zjednoczone-Afryka amerykańska dyplomacja mocno zabiegała o stworzenie warunków do powstrzymania rosyjskiej ekspansji na kontynencie afrykańskim. Symbolem wpływów Kremla jest tam znana z operacji w Ukrainie Grupa Wagnera, która mimo śmierci Jewgienija Prigożyna nadal pozostaje liczącą się formacją.

Sekretarz stanu USA Antony Blinken miał zaproponować wówczas prezydentowi Republiki Środkowoafrykańskiej Faustinowi-Archange Touadéra "alternatywne rozwiązanie" dla obecności wagnerowców w regionie. Wówczas też - jak przypomina portal radia RFI - rozszerzono amerykańskie sankcje na rosyjską grupę najemniczą.

Blinken zaoferował wysłanie do RŚA pracowników DTRA - podległej Departamentowi Obrony Agencji Zwalczania Zagrożeń. DTRA pełni kluczową rolę w amerykańskim systemie odstraszania. Agencja zajmuje się zwalczaniem zagrożeń związanych z bronią masowego rażenia (w tym nuklearnej, chemicznej i biologicznej) oraz wspiera rozwój przedsiębiorstw jądrowych należących do partnerów USA.

Jak pisze RFI - "to na pierwszy rzut oka może wydawać się dziwne". Z zagrożeniem nuklearnym kraje afrykańskie nie mają wiele wspólnego. Rzecz jednak w tym, że DTRA zajmuje się także "szkoleniami w zakresie bezpieczeństwa granic". Agencja korzysta w takich przypadkach z innych wykonawców.

Bancroft - odpowiedź na Wagnera

Tu pojawia się firma Bancroft, która na własnej stronie internetowej pisze o sobie w ten sposób: 

"Bancroft realizuje wieloaspektowe podejście do eliminowania broni wojskowej lub improwizowanej z zasobów ludności cywilnej i ograniczania wpływu nieoficjalnych grup zbrojnych, jednocześnie budując zdolność lokalnych instytucji do zapewnienia skutecznego zarządzania i świadczenia kluczowych usług społecznych".

Przedsiębiorstwo z siedzibą w Waszyngtonie już ma w RŚA swoich ludzi - donosi francuskie radio. Ci przebywają już w stolicy kraju - Bangi - i szukają gruntów w celu "rozmieszczenia środków technicznych, w szczególności dronów obserwacyjnych".

Jak informują źródła RFI, ludzie z Bancroft mają wyszkolić jednostkę militarną, która "zajmowałaby się kontrolą i ochroną koncesji wydobywczych" na obszarach, gdzie działają grupy zbrojne. Według informacji francuskich mediów, pieczę nad wydobyciem surowców w regionie sprawować miałyby osoby "bliskie władzy", a zyski dzielone byłyby między amerykańskie przedsiębiorstwo i Republikę.

Co się dzieje w Bangi?

Na razie nic nie zostało podpisane, negocjacje nie są zakończone - mówi RFI jeden z urzędników z otoczenia prezydenta Touadéra. Inny potwierdza, ale tylko częściowo - "są tam (amerykanie z Bancroft), ale jeszcze nie działają". Świadkowie, na których relacje z Bangi powołuje się RFI przyznają jednak, że w stolicy zaroiło się od obcokrajowców. Niektórych widuje się w nocnych klubach, inni rzucają się w oczy na ulicach - noszą hawajskie koszule i palą cygara.

Jak podaje radio, rzecznik Departamentu Stanu zapewnił, że administracja amerykańska "nie zabiegała o zaangażowanie Bancroft". Serwis "Africa Intelligence" podaje jednak, że prezydent Touadéra przyjął we wrześniu delegację z Bancroft. Na jej czele stali założyciel grupy Michael Stock oraz Francuz pochodzenia francusko-południowoafrykańskiego Richard Rouget.

Przedsiębiorstwo ma duże doświadczenie na "rynku" afrykańskim. Ludzie z Bancroft pracowali już w Somalii, Ugandzie, Kenii i Libii.

Walka o wpływy

W RŚA pozostało ponad 1 tys. wagnerowców. Najemnicy wciąż kontrolują największą kopalnię złota, eskortują prezydenta i ochraniają budynki rządowe. 

Wizyta amerykańskiej delegacji w RŚA miała miejsce tuż po wizycie Junus-biek Jewkurowa, wiceministra obrony Rosji. Wysłannik Kremla przybył do Bangi, by zapewnić, że Wagner, nad którym pieczę przejął rosyjski MON, będzie dalej wypełniać swoje zobowiązania w regionie.

Zdecydowane wejście Amerykanów na ten rynek oznacza próbę zakończenia hegemonii Rosjan, którzy uważnie monitorują sytuację w RŚA. Po pojawieniu się Michaela Stocka informowano o przybyciu "agentów CIA" do Bangi. 

W ostatnich tygodniach media powiązane z interesami Rosji nasiliły ataki, oskarżając Waszyngton o przygotowanie nieautoryzowanych operacji wojskowych, naruszenie suwerenności Republiki Środkowoafrykańskiej, a nawet przygotowanie obalenia i zabójstwa prezydenta Touadery.

O tym, jak skomplikowana i napięta wydaje się sytuacja w kraju afrykańskim, niech świadczy fakt, że nawet doradca prezydenta RŚA wezwał Waszyngton i Moskwę do zaangażowania się w wojnę nuklearną gdzie indziej niż w Republice Środkowoafrykańskiej.