"Oceniam potencjał przy granicy z Ukrainą na 150-160 tysięcy żołnierzy armii rosyjskiej" - stwierdził w rozmowie z internetowym radiem RMF24 gen. Waldemar Skrzypczak. "Byłaby to siła zdolna najechać Ukrainę" - dodał. "My militarnie nie mamy mandatu, żeby pomagać Ukrainie. Natomiast uważam, że NATO powinno jej pomagać jako państwu partnerskiemu" - ocenił gość Bogdana Zalewskiego. "Wojna nerwów nie dotyczy tylko Ukrainy, ale także przyszłości Europy Wschodniej, w tym nas. Wierzę w to, że nasz rząd i rządy państw Europy Wschodniej stanowczo staną w Brukseli przeciwko temu, kto chciałby złamać wolę oporu względem inwazji rosyjskiej" - podsumował były dowódca wojsk lądowych.

"Oceniam potencjał przy granicy z Ukrainą na 150-160 tysięcy żołnierzy armii rosyjskiej" - stwierdził w rozmowie z internetowym radiem RMF24 gen. Waldemar Skrzypczak. "Byłaby to siła zdolna najechać Ukrainę" - dodał. "My militarnie nie mamy mandatu, żeby pomagać Ukrainie. Natomiast uważam, że NATO powinno jej pomagać jako państwu partnerskiemu" - ocenił gość Bogdana Zalewskiego. "Wojna nerwów nie dotyczy tylko Ukrainy, ale także przyszłości Europy Wschodniej, w tym nas. Wierzę w to, że nasz rząd i rządy państw Europy Wschodniej stanowczo staną w Brukseli przeciwko temu, kto chciałby złamać wolę oporu względem inwazji rosyjskiej" - podsumował były dowódca wojsk lądowych.
Gen. Waldemar Skrzypczak /Karolina Bereza /Archiwum RMF FM

Bogdan Zalewski, RMF FM: Widmo totalnej rosyjskiej inwazji krąży przy granicy z Ukrainą. To widmo przybiera zupełnie realne kształty tysięcy uzbrojonych ludzi. O tym, co się tam dzieje i co się może stać, rozmawiam teraz z fachowcem do spraw strategii militarnych. To generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych, były wiceminister obrony. Panie generale, najpierw może polityka i dyplomacja. Jak pan to ocenia?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Trwa wojna nerwów między Zachodem a Rosją. Wyścig o to, która ze stron zyska przewagę przy stole negocjacyjnym i czy warunki, które zostały przez Putina postawione Europie, Stanom Zjednoczonym, zostaną przez NATO i Stany zaakceptowane. Moim zdaniem nie zostaną.

Wojna nerwów, czyli dziwna wojna, jak to dawniej mówiono?

Tak jest, "étrange guerre" po francusku mówiąc. Dziwna wojna, która niekoniecznie musi skończyć się konfliktem zbrojnym na wielką skalę, jak chce wielu ekspertów. W mediach pojawią się codziennie dziesiątki scenariuszy o tej wojnie.

Posłuchaj internetowego radia RMF24

Zróbmy zestawienie naszej wiedzy o rosyjskich wojskach na granicy z Ukrainą. Tak w krótkich żołnierskich słowach, ilu ludzi tam zgromadzono?

Według wywiadu amerykańskiego w tej chwili w rejonie przewidzianej operacji za wschodnią granicą zgromadzone zostało około 120-130 tysięcy żołnierzy. Jednocześnie na terenie Białorusi przegrupowuje się część wojsk z dalekowschodniego centralnego okręgu wojskowego. 7. dywizja pancerna to kolejne 20 000 żołnierzy. Oceniam w tej chwili potencjał przy granicy z Ukrainą na 150-160 tysięcy żołnierzy armii rosyjskiej.

Co to są jednostki? Jak je można scharakteryzować?

To głównie siły wojsk lądowych, wojsk pancernych, wojska zmechanizowane, pierwszej armii pancernej, gwardii, ciężkiej armii, która jest wyposażona w nowoczesne czołgi, nowoczesne bojowe wozy piechoty, która ma duży potencjał uderzeniowy.

Czy jest to lepsze uzbrojenie niż to, którym dysponuje Zachód?

Powiedziałbym, że porównywalne, jeśli chodzi o technikę pancerną i jednostki wojsk zmechanizowanych. Rosjanie dysponują dość dobrym potencjałem, jeżeli chodzi o technologie. Mają zaawansowane technologie i chociażby w pierwszej armii pancernej czy gwardii cały sprzęt wojsk pancernych i zmechanizowanych jest dobrze zmodernizowany i wyposażony w najnowsze rozwiązania technologiczne, jeśli chodzi o możliwości rażenia ogniowego.

A to wygląda na taką siłę, która byłaby zdolna najechać Ukrainę?

Tak, na pewno tak. Byłaby to siła zdolna najechać Ukrainę. Zresztą takie jest przeznaczenie tej siły, tej dywizji pancernej, zmechanizowanej pierwszej armii, pancernej gwardii czy ósmej armii czy dwudziestej armii. Są tak przygotowywani i tak szkoleni, żeby prowadzić operacje zaczepne. Na pewno dowódcy rosyjscy, którzy stoją przy granicy z Ukrainą, mają przygotowane plany wprowadzenia operacji zaczepnej, czyli inaczej mówiąc natarcia, ataku na armię ukraińską. Inną kwestią jest natomiast, czy oni są w stanie rozbić armię ukraińską, która jest dobrze przygotowana? Armia ukraińska na pozycjach bojowych jest już od blisko pół roku.

No właśnie, to zupełnie inna armia niż ta siła sprzed 7-8 lat, prawda?


W 2014 roku armia ukraińska nie miała się czym bić, nie miała broni ani amunicji, ponieważ poprzedni prezydent armię tą sukcesywnie rozbrajał - zresztą na polecenie prawdopodobnie Putina. Teraz mają zupełnie inną armię, która jest dobrze przygotowana i wyposażona. Jest też dobrze wyszkolona. Mają ponad 40 brygad, z tego kilka brygad armii mobilnych, które są w stanie manewrować na terenie Ukrainy i w zasadzie na każdym kierunku.

Czy Polska powinna jeszcze bardziej pomagać militarnie Ukrainie? Jak pan to widzi?

My militarnie nie mamy mandatu, żeby pomagać Ukrainie. Natomiast uważam, że NATO powinno jej pomagać jako państwu partnerskiemu, bo taka jest formuła współpracy z NATO, jeżeli chodzi o Ukrainę. Uważam, że te działania, które podejmuje Litwa, czy Łotwa i prawdopodobnie Wielka Brytania, przekazując im część swojego wyposażenia, świadczą o tym,  że państwa NATO mogą to robić.

Berlin i Londyn się ostatnio troszkę pokłócili o dostawy.

To zachowanie Berlina jest dwuznaczne. Na pewno budzi niepokój naszych przywódców i polityków głównie w Brukseli, w NATO i pewnie Amerykanów, ponieważ widać wyraźnie, że polityka Niemiec nie jest do końca jasna. Są mocno związani gospodarczo i biznesowo z rosyjskimi oligarchami. Mówię tutaj o biznesmenach niemieckich, a gospodarka niemiecka mocna jest uzależniona od tych powiązań.

Niemcy sprzedają też uzbrojenie Rosji, więc to również chyba jest ich interes?

Mają ze sobą relacje technologiczne. O wszystkim nie wiemy, ale za kulisami na pewno wiele się dzieje, tak jak to było zresztą przed II wojną światową. Moim zdaniem, jeżeli nie będzie jednoznacznego stanowiska Niemiec, żeby dać wyraz oporu Rosjanom, to Rosjanie będą tą kartą niemiecką cały czas grać przeciwko jedności NATO i Unii Europejskiej. NATO sobie na to nie może pozwolić, zresztą podobnie my. Gra idzie przecież o Europę Wschodnią, a  ta wojna nerwów nie dotyczy tylko Ukrainy, ale także przyszłości Europy Wschodniej, w tym nas.

To jest bardzo ważny głos, panie generale. Świetnie, że pan o tym mówi, bo my cały czas rzeczywiście gramy tą kartą ukraińską czy gruzińską. A tutaj  nasze terytorium i ta środkowa Europa jest niezwykle istotna. To jest chyba przedmiot tej gry głównie?

Głównie tak i też to wyartykułował mocno Putin w swoich oczekiwaniach, że Amerykanie wycofają wojska z Europy Wschodniej. To będzie oznaczało przejście pod kuratelę Moskwy. Nie możemy sobie na to pozwolić.

Jest to w ogóle możliwe, tak jak pan powiedział?

Myślę, że nie. Wierzę w to, że nasz rząd i rządy państw Europy Wschodniej stanowczo staną w Brukseli przeciwko temu, kto chciałby złamać wolę oporu względem inwazji rosyjskiej. Nie możemy się cofnąć ani krok do tyłu.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.

 

Opracowanie: