Bagażowi z imigranckich gett okradali podróżnych na paryskim lotnisku de Gaulle'a. Za kilka godzin rusza proces 17 pracowników portu lotniczego. W ich mieszkaniach policja odkryła istną jaskinię Ali Baby. Z walizek pasażerów skradziono m.in. sprzęt elektroniczny, biżuterię i luksusowe ubrania wartości ponad miliona euro.

Szajka dokonywała kradzieży tylko w bagażach tranzytujących przez lotnisko de Gaulle'a, tzn. cenne przedmioty znikały z walizek pasażerów, którzy mieli tam przesiadki. Dzięki temu trudniej było wpaść na trop złodziei, którzy działali bezkarnie przez prawie dwa lata. Skradzione rzeczy sprzedawali najczęściej w internecie.

Z czasem niektórzy z tych przestępców, pochodzący z imigranckich gett w Seine-Saint-Denis pod Paryżem, stali się istnymi "koneserami". W mgnieniu oka odróżniali np. kosztowną biżuterię od taniej tandety. Jeden z nich zaczął się nawet specjalizować w luksusowych butach. W jego domu odkryto blisko sto par obuwia najwyższej jakości z całego świata.