Nie ma porozumienia w sprawie zakończenia konfliktu gazowego. W Brukseli fiaskiem zakończyły się rozmowy przedstawicieli Komisji Europejskiej i czeskiego przewodnictwa z szefami Gazpromu i Naftohazu. Spotkanie miało doprowadzić do natychmiastowego wznowienia dostaw rosyjskiego gazu przez Ukrainę do Unii. Rozmowy utknęły jednak w martwym punkcie, bo Rosjanie zażądali zgody Ukrainy na obecność swoich obserwatorów.

Wydawało się, że po całodniowych rozmowach dojdzie do kompromisu. Ukraińcy późnym popołudniem mówili, że mają nadzieję, że gaz może jeszcze popłynąć w nocy z czwartku na piątek. Godzili się przecież na obecność unijnych obserwatorów, a Władimir Putin od tego uzależniał wznowienie dostaw. Jednak kilka godzin później Moskwa postawiła nowy warunek: wśród obserwatorów mają być Rosjanie. Na to nie zgodzili się Ukraińcy.

Teraz piłka jest po stronie Moskwy. Bruksela wyraźnie wskazała winnego, sama chyba już nie ma pomysłu na rozwiązanie konfliktu. Trym ostatnim pomysłem było wysłanie obserwatorów, i wprawdzie choć misja wyruszy na Ukrainę, na razie nie ma ona większego sensu. Eksperci będą mogli tylko stwierdzić, że w rurach gaz nie płynie.

Sarkozy apeluje

Prezydent Francji Nicolas Sarkozy apeluje do Rosji o wypełnianie gazowych zobowiązań wobec Europejczyków. Po spotkaniu w Paryżu z Angelą Merkel, francuski przywódca uznał, że rosyjsko-ukraiński spor jest problemem dwustronnym i wezwał oba kraje do rozmów, które doprowadza do rozwiązania gazowego konfliktu. Niemiecka kanclerze dodała, że jej kraj jest gotów wysłać na Ukrainę ekspertów, którzy monitorowaliby sprawny przepływ surowca do krajów Unii Europejskiej.

Zaczęło się w Nowy Rok

1 stycznia Gazprom wstrzymał dostawy gazu na Ukrainę, uzasadniając to brakiem kontraktu na 2009 rok i długami Naftohazu za paliwo dostarczone w 2008 roku. Negocjacje między Gazpromem i Naftohazem zostały zerwane 31 grudnia. Strona ukraińska nie zgodziła się na cenę zaproponowaną przez rosyjskiego monopolistę. Zakwestionowała też wysokość zadłużenia, którego zwrotu zażądał Gazprom.

7 stycznia rosyjski koncern przerwał tranzyt gazu przez terytorium Ukrainy do innych krajów Europy, co z kolei uzasadnił bezprawnym przejmowaniem tego surowca przez stronę ukraińską i wyłączeniem przez nią rurociągów, którymi transportowane było rosyjskie paliwo. Ukraina zaprzeczyła, by kradła gaz przeznaczony dla innych odbiorców europejskich, a odpowiedzialnością za przerwanie tranzytu rosyjskiego paliwa obarczyła Gazprom.