Pięć wiosek całkowicie pogrzebanych przez lawę i popiół – to skutek wybuchu wulkanu Tungurahua w ekwadorskich Andach. Zginęło co najmniej 5 osób, wiele jednak wciąż jest zaginionych.

Policja ocenia, że szanse na odnalezienie żywych osób są bardzo małe. Na zalanych przez lawę terenach widać jedynie czubki słupów wysokiego napięcia.

Tuż przed erupcją ewakuowano ponad półtora tysiąca mieszkańców wsi, znajdujących się w strefie bezpiecznego zagrożenia. Część ludzi nie chciała jednak opuścić swoich domów.

Lawa i wyrzucane z krateru tony odłamków skalnych zniszczyły wiele wsi i osiedli a także drogi, mosty; zablokowane zostały też trzy płynące w rejonie rzeki.

Popioły były wyrzucane przez wulkan na odległość nawet 230 km na zachód od krateru. Słup dymu, wydobywający się z wulkanu, ma wysokość ponad ośmiu kilometrów.

Wulkan Tungurahua ma ponad 5 tys. metrów wysokości i leży 135 km na południe od Quito.