Co najmniej 35 osób zginęło, a 42 odniosły obrażenia w ataku terrorystycznym, jaki przeprowadzono w zachodniej części Kabulu - poinformował rzecznik ministerstwa spraw wewnętrznych Afganistanu Nadżib Danisz.

Policja otoczyła szczelnym kordonem część Kabulu, gdzie doszło do wybuchu. Trwa śledztwo.

Jak przekazał rzecznik MSW, eksplodował samochód pułapka, a zamachowiec w chwili ataku znajdował się w pojeździe.

Jak podaje agencja dpa, z pierwszych ustaleń wynika, że samochód eksplodował w dzielnicy Gulaje Dawachana (Gulai-e Dawachana), niedaleko domu p.o. premiera Mohammada Mohakika. W pobliżu znajdują się również liczne prywatne uczelnie; nie wiadomo, czy w zamachu ucierpieli studenci. Rzecznik Mohakika zapewnił w wydanym oświadczeniu, że polityk jest cały i zdrowy.

Agencja AFP przypomina, że do wybuchu doszło w dzielnicy zamieszkiwanej w większości przez szyitów. W ubiegłym roku doszło tam dwukrotnie do ataków na meczety, które miały tragiczne skutki. Do eksplozji doszło podczas ważnych świąt szyickich.

W zamachu przeprowadzonym 11 października zginęło 14 osób, a 26 zostało rannych. W zamachu z dnia 26 listopada na meczet Bakir ul Olum, gdy wierni przygotowywali się do modłów, życie straciło 27 osób, a 35 osób odniosło obrażenia.

Na razie nikt nie przyznał się do poniedziałkowego zamachu. Możliwe, że przeprowadzili go sunniccy ekstremiści - sugeruje AFP.

Szyici stanowią 15 proc. muzułmanów na świecie. Mieszkają oni głównie w Iraku, Iranie i Bahrajnie oraz są znaczącą mniejszością w Afganistanie, Pakistanie, Libanie i Arabii Saudyjskiej.

Reuters wskazuje, że od stycznia w Afganistanie zginęły łącznie 1662 osoby. 20 proc. zabitych przypada na Kabul, gdzie od początku roku miało miejsce 10 poważnych zamachów.

Poniedziałkowy zamach nastąpił dwa tygodnie po ataku na meczet w Kabulu, za który odpowiedzialność wzięło Państwo Islamskie. Zginęło w nim 4 osoby - pisze Reuters.

(az)