Premier Izraela Benjamin Netanjahu poinformował, że operacja w Dżeninie "dobiega końca". Zaznaczył jednocześnie, że nie był to jednorazowy epizod, a podobne działania będą kontynuowane "tak długo, jak będzie to konieczne".

Mija drugi dzień operacji sił izraelskich w Dżeninie na Zachodnim Brzegu. Ponad 1000 izraelskich żołnierzy jest zaangażowanych w kampanię, którą porównuje się z zakrojonymi na szeroką skalę operacjami wojskowymi przeprowadzanymi podczas drugiej intifady dwie dekady temu.

Netanjahu twierdzi, że działania wojsk dobiegają końca, ale nie musi to wcale oznaczać wycofania żołnierzy. 

Według palestyńskich doniesień, we wtorek wieczorem operacja wojskowa była kontynuowana. W mieście nadal słychać było strzały i eksplozje. Doszło również do wymiany ognia w pobliżu szpitala, w wyniku której ranne zostały trzy osoby.

Poza tą strzelaniną, palestyńscy bojownicy unikali bezpośrednich konfrontacji z siłami izraelskimi. To również sygnalizowało, że operacja może zbliżać się do końca. 

Izraelska armia przekazała, że w czasie operacji zlokalizowano trzy laboratoria do produkcji materiałów wybuchowych, w których znaleziono około 300 gotowych ładunków, materiały wybuchowe i środki do ich produkcji.

W wyniku walk zginęło w Dżeninie co najmniej 11 Palestyńczyków, a około stu zostało rannych.

Natenjahu wyjaśnił w poniedziałek, że działania wojsk izraelskich w Dżeninie doprowadziły do wyeliminowania terrorystów, aresztowania poszukiwanych osób oraz przejęcia dużej ilości broni i zniszczenia produkujących ją laboratoriów. Dzisiaj zapowiedział natomiast, że podobne akcje będą kontynuowane w przyszłości. "Nie pozwolimy, by Dżenin znów stał się siedliskiem terroru" - zadeklarował premier Izraela, a wtórował mu minister obrony Joaw Galant, który podkreślił, że w ciągu dwóch dni trwania operacji Dżenin przestał być "fabryką terroru".