Izraelscy żołnierze wykopali drzewo na granicy z Libanem, o które wczoraj stoczono zajadłą potyczkę. Libańczycy twierdzą, że znajdowało się ono na ich terytorium, Izraelczycy - że jeszcze na ich ziemi. Wczoraj podczas próby jego usunięcia doszło do wymiany ognia, w której zginęło trzech Libańczyków oraz izraelski oficer.

Liban odpowie na każdą nową "agresję" izraelską - powiedział rzecznik armii libańskiej po doniesieniach o wysłaniu sił izraelskich na wspólną granicę dzień po wymianie ognia w rejonie przygranicznym.

Wczoraj podawano sprzeczne informacje na temat przyczyny incydentu. Według źródeł libańskich, sprowokowali je Izraelczycy próbujący wyciąć drzewo po stronie libańskiej. Wówczas libańscy żołnierze mieli oddać strzały ostrzegawcze, na co izraelscy odpowiedzieli ostrzałem artyleryjskim. Izraelczycy z kolei utrzymują, że zostali ostrzelani podczas "rutynowych czynności" na własnym terenie.

Według izraelskiego radia wojskowego rozmieszczenie posiłków przy granicy ma stanowić "jasny komunikat" pod adresem Libanu.

Wczorajsze starcia były pierwszym incydentem na granicy libańsko-izraelskiej, który pociągnął za sobą ofiary w ludziach, od roku 2006, czyli od wojny między Izraelem a Hezbollahem. Wojna kosztowała życie 1,2 tys. Libańczyków i 160 Izraelczyków, a zakończyła ją rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ, nakładająca blokadę na dostawy broni dla Hezbollahu oraz zabraniająca temu ugrupowaniu operowania w pobliżu granicy z Izraelem.