Żywe 10-miesięczne dziecko udało się wydobyć ratownikom spod gruzów zawalonej części domu mieszkalnego w Magnitogorsku w obwodzie czelabińskim na zachodzie Rosji. Stan niemowlęcia jest ciężki. Mimo to ratownicy mówią o cudzie.

To pies, szkolony do poszukiwania ludzi pod gruzami, zaalarmował ratowników i doprowadził ich do 10-miesięcznego dziecka. Chłopiec przeżył pod gruzami 36 godzin przy 23-stopniowym mrozie. Uratował go fakt, że był w łóżeczku, ciepło ubrany i otulony kołderką.

Niemowlę jest w stanie ciężkim. Zostało zabrane przez karetkę pogotowia na oddział reanimacyjny. Ostatecznie podjęto decyzję, że ze szpitala w Magnitogorsku zostanie przewieziony rejsem specjalnym do Moskwy.

Na jego uratowanie czekały setki osób. I zdarzył się cud - powiedział przedstawiciel biura prasowego ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych.

Media podają, że matka niemowlęcia wraz z drugim, trzyletnim dzieckiem, także zdołali uratować się z katastrofy. Ojca nie było w domu w czasie wypadku.

Do wybuchu gazu i zawalenia się części budynku mieszkalnego w Magnitogorsku doszło w poniedziałek nad ranem. Pod gruzami zawalonego bloku mieszkalnego wciąż może znajdować się ponad 30 osób, ofiar śmiertelnych jest - jak dotąd - dziewięć.


Akcja ratunkowa jest utrudniona przez niską temperaturę, która w nocy dochodziła do -27 st. C, oraz przez niestabilną, grożącą zawaleniem konstrukcję pozostałej części budynku. Dlatego służby ratunkowe podjęły decyzję o zawieszeniu poszukiwania przysypanych gruzem ludzi. 


Twierdzą, że szanse na to, iż ktoś przeżył pod gruzami przy tak silnym mrozie, są praktycznie zerowe.

 Opracowanie: