Mimo zakazu władz miejskich w Sofii odbył się marsz, upamiętniający jednego z ideologów faszyzmu w Bułgarii gen. Christo Łukowa. Uczestnicy zablokowali na kilkadziesiąt minut ruch w centrum stolicy. Zatrzymano siedem osób.

Pochód z pochodniami organizuje skrajnie nacjonalistyczny Bułgarski Narodowy Sojusz. Od pięciu lat władze nie dają zezwolenia na marsz ulicami stolicy, a tylko na wiec i złożenie kwiatów przed domem Łukowa w rocznicę jego śmierci, która przypada 18 lutego.

Jednak kilkaset osób zebrało się i przeszło jedną z centralnych ulic. Później manifestujący zostali przez policję rozdzieleni na mniejsze grupy. Zatrzymano kilka osób. Jedna miała przy sobie pojemnik z gazem paraliżującym. Kilka osób było nietrzeźwych. Uczestniczy marszu zablokowali na kilkadziesiąt minut ruch w centrum Sofii.

Mer stolicy Jordanka Fandykowa wyjaśniła, że wprowadziła zakaz przeprowadzenia marszu po otrzymaniu od Interpolu sygnałów, że do udziału przygotowują się zagraniczne skrajnie nacjonalistyczne ugrupowania. 

Protesty przeciw marszowi wyraziły ambasady Izraela i Stanów Zjednoczonych, a także działające w Bułgarii organizacje żydowskie.

Nacjonaliści bułgarscy od 17 lat organizują pochody z pochodniami w rocznicy zabójstwa Łukowa przez komunistyczną bojówkę w 1943 r. Generał Łukow, założyciel tzw. Legionów - organizacji młodzieżowej, utworzonej na wzór hitlerowski - był jednocześnie bohaterem I wojny światowej.

(mal)