Bruksela będzie mogła wstrzymywać wypłaty, zawieszać projekty, które są w trakcie realizacji, a nawet zmniejszyć "kopertę narodową". Znamy warunki odbierania pieniędzy z budżetu UE na lata 2021-2027 w związku z nieprzestrzeganiem zasad praworządności. Komisja Europejska oficjalnie przedstawi w środę projekt rozporządzenia uzależniającego unijne fundusze od praworządności.

Chodzi o zagrożenie dla niezależności sądownictwa i skuteczności wykonywania prawa. W dokumencie bardzo szczegółowo wymienione są sytuacje, w których pieniądze będą mogły być odebrane. To właściwie katalog polskich spraw wytykanych przez Brukselę w ramach procedury praworządności przez ostanie dwa lata - powiedział dziennikarce RMF FM jeden z urzędników KE. Przyznał także, że warunki te zostały "skrojone pod Polskę".

Z dokumentu wynika, że Bruksela w takich sytuacjach będzie mogła zastosować: zawieszenie płatności, zawieszenie jednego lub wielu programów lub redukcję zobowiązań, czyli de facto zmniejszenie "koperty narodowej" (zasady mówiącej, iż poszczególne kraje mają określone sumy zabezpieczone na swoje projekty), poprzez transfery środków do innych programów.  

W dokumencie zaznaczono, że beneficjanci (a więc np. samorządy) nie mogą być karani wstrzymaniem wypłat z brukselskiej kasy. Muszą otrzymywać przez cały czas przyznane im pieniądze. Oznacza to, że w sytuacji zablokowania przez Brukselę wypłat, to budżet państwa będzie musiał pokrywać powstałą lukę. Gdy tego nie zrobi, to władzom grozi sprawa przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości UE i kary finansowe.

Jeżeli rozporządzenie zostanie zaakceptowane w Radzie UE i europarlamencie, to Bruksela zyska w przyszłości mocne narzędzie do kontroli reform wymiaru sprawiedliwości w każdym kraju Unii. Nie wiem, czy o to chodzi, by tak wzmacniać KE - mówi jeden z unijnych dyplomatów. Z drugiej jednak strony przyznaje, że jest "problem z praworządnością" i musi mieć jakieś odbicie w przyszłym budżecie UE.

Batalia o pieniądze, Timmermans w interesie Holandii

Dzisiaj nasza dziennikarka informowała, że po naciskach premierów Polski i Węgier, a także prezydenta Francji, Komisja Europejska próbuje w ostatniej chwili zwiększyć pulę pieniędzy na rolnictwo i politykę spójności.

Zastrzeżenia do planu ma Frans Timmermans. W związku z tym, że jest mniej pieniędzy i Komisja Europejska dąży do zniesienia rabatów (specjalnej ulgi przy płaceniu składki) to Timmermans powiedział, że budżet na spójność jest za duży - relacjonuje jeden z urzędników Komisji Europejskiej. Według Timmermansa "za duża spójność" nie gwarantuje równowagi w budżecie. Rozmówca dziennikarki RMF FM przyznał, że holenderski komisarz bronił po prostu stanowiska narodowego Holandii, jednego z płatników netto. 

Holandia wraz ze Szwecją, Danią i Austrią protestują przeciwko planom KE zniesienie wszystkich rabatów liczonych w rocznych sumach. Chodzi o to, że wraz z Brexitem zniknie słynny brytyjski rabat, więc wraz z nim powinny zniknąć inne ulgi, które za sobą pociągał. Dla Holandii i pozostałej trójki likwidacja ulg budżetowych oznacza dodatkowy koszt rządu 30-40 proc. To dla tych krajów jest nie do przyjęcia - przyznaje unijny dyplomata.

Timmermans walczy nie tylko z większym budżetem na spójność, ale uderzył także we Wspólną Politykę Rolną, czyli drugą najważniejszą dla Polski unijną politykę. Jak ustaliła dziennikarka RMF FM, Timmermans wysłał 6 kwietnia list do komisarza ds. rolnictwa Phila Hogana w którym nawoływał do większych ambicji ekologicznych i klimatycznych w rolnictwie po 2020 roku. Przekierowanie dopłat dla rolników na cele klimatyczne uderzyłoby w polskich rolników. Niektórzy w KE byli takim stanowiskiem Timmermansa zszokowani, gdyż żaden komisarz UE nie powinien tak ostentacyjnie bronić interesu kraju, z którego pochodzi, a tym bardziej jeżeli odpowiada w KE za... praworządność.

(az)