Nieobecność prezydenta Andrzeja Dudy na czwartkowym Światowym Forum Holokaustu "to więcej niż po prostu dyplomatyczne przeoczenie" - głosi komentarz opublikowany w internetowym serwisie informacyjnym Bloomberg.

V Światowe Forum Holokaustu "Pamiętając o Holokauście, walcząc z antysemityzmem" w Jerozolimie odbędzie się z okazji 75. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau oraz Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu, obchodzonych 27 stycznia.

Forum organizowane jest przez Fundację Światowego Forum Holokaustu we współpracy z Instytutem Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem; patronuje mu prezydenta Izraela Reuwen Riwlin.

Prezydent Andrzej Duda na początku stycznia poinformował, że nie weźmie udziału w tym wydarzeniu, uzasadniając to faktem, iż organizatorzy forum nie przewidzieli możliwości zabrania głosu przez polskiego prezydenta.


Podczas uroczystości ma przemawiać czterech przywódców reprezentujących zwycięskie kraje II wojny światowej: wiceprezydent USA Mike Pence, prezydent Rosji Władimir Putin, prezydent Francji Emmanuel Macron, brytyjski książę Karol. W imieniu państw sprawców głos zabierze prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier.

Według doniesień Bloomberga, to że polskiego prezydenta nie będzie w Jerozolimie, "rozgniewało wyższych przedstawicieli administracji prezydenta Donalda Trumpa i pogłębiło rozdźwięki między Polską a Izraelem".

Autor komentarza pisze, że przedstawiciele władz USA wyrażali obawy, że jerozolimskie spotkanie może być postrzegane jako zwycięstwo Kremla, którego propaganda próbuje w ostatnich latach obciążyć Polskę współwiną za wybuch II wojny światowej.

Jak czytamy w komentarzu, gdy prezydent Izraela Reuwen Riwlin odmówił prezydentowi Dudzie możliwości wygłoszenia na tej imprezie siedmiominutowego przemówienia, interwencję podjęli przedstawiciele władz USA, w tym amerykański ambasador w Izraelu David Friedman i doradca wiceprezydenta Mike'a Pence'a Tom Rose.


Rose powiedział komentatorowi Bloomberga, że USA "są bardzo rozczarowane tym, co uważamy za dający się uniknąć i niepotrzebny afront jednego silnego amerykańskiego sojusznika wobec innego silnego amerykańskiego sojusznika". Jak zaznaczył, "w stosunkach polsko-izraelskich było kilka trudnych lat i jest podwójnie godne ubolewania, że to właśnie osoba, która więcej niż ktokolwiek inny pracowała nad rozładowaniem sporu, doznała publicznego afrontu ze strony prezydenta Izraela".

W komentarzu wskazuje się, że cała sprawa może utrudnić działania dyplomacji USA na rzecz przyłączenia się państw wschodnioeuropejskich, a w szczególności Polski, do kampanii wzmożonych nacisków na Iran.