Zwiększono policyjną ochronę polskiej ambasady w Belgradzie - dowiedział się Krzysztof Zasada, specjalny wysłannik RMF FM na Bałkany. Z prośbą o ochronę zwrócił się do Serbów nasz ambasador. Do placówki dotarli już dodatkowi funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu.

Przed ambasadą ma być więcej policyjnych patroli. A jeśli chodzi o stacjonarny posterunek, to na każde zawołanie funkcjonariusza, który siedzi w budce tuż przy ambasadzie, mają się stawić policjanci prewencji ochraniający amerykańską placówkę (znajduje się ona kilkadziesiąt metrów obok, a pilnuje jej pięciu policjantów w hełmach i kamizelkach kuloodpornych). Wsparcie zapewnia także opancerzony radiowóz.

Polski ambasador Maciej Szymański poinformował, że do Belgradu przybyło także wzmocnienie z Warszawy – kilku funkcjonariuszy BOR-u. To nie ma być fizyczna ochrona, bo kilku funkcjonariuszy jej nie zapewni, nie jest w stanie przeciwstawić się tłumowi - tłumaczy ambasador. Chodzi przede wszytskim o pomoc w gaszeniu koktajli Mołotowa - wyjaśnia.

W ubiegłym tygodniu MSZ zalecił ostrożność w wyjazdach do Serbii. W wydanym komunikacie resort sugeruje, że jest tam niebezpiecznie. To rutynowe działanie – powiedział ambasador Maciej Szymański. Pamiętamy wydarzenia na przedmieściach Paryża. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pojedzie w takie miejsce.

Polscy przedsiębiorcy, z którymi w Belgradzie rozmawiał specjalny wysłannik RMF FM, twierdzą, że to niepotrzebnie psuje klimat dla turystyki i zagranicznych inwestycji. Nie ma się czego obawiać – mówi mu polski przedsiębiorca mieszkający w Serbii Piotr Cetnar. Dla przeciętnych ludzi, turystów, przedsiębiorców, którzy chcą tu przyjechać, ja nie widzę żadnych potencjalnych zagrożeń.

Mieszkańcy Belgradu chcą jak najszybciej zapomnieć o czwartkowych zajściach, kiedy to tłum protestujących przeciwko oderwaniu się Kosowa podpalił amerykańską ambasadę. Ulice tętnią życiem a ogródki przy restauracjach zapełniają się już wczesnym popołudniem.