Jacek Berbeka, którego brat zginął po pierwszym zimowym zdobyciu ośmiotysięcznika Broad Peak, chce zorganizować wyprawę po ciała Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego. Ma ona wyruszyć na przełomie czerwca i lipca.

Jacek Berbeka, który sam jest wybitnym himalaistą, mówi, że decyzję o wyprawie po ciała swojego brata oraz Tomasza Kowalskiego, podjął po telefonach od przyjaciół. Jak dodaje, kontaktowali się z nim również znajomi ojca, który zginął prawie 50 lat temu w Alpach. Postanowiłem z przyjaciółmi upamiętnić, godnie uczcić i pochować mojego brata na szczycie  Broad Peak - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Maciejem Pałahickim. Wyprawa ma zostać sfinansowana przez rodzinę i przyjaciół. Termin, na przełomie czerwca i lipca, został wybrany nieprzypadkowo. Chodzi o to, by odnaleźć i pochować himalaistów zanim rozpocznie się sezon letni, kiedy na szczyt wchodzić będą kolejne wyprawy .

W związku z bardzo licznymi telefonami od przyjaciół, nawet mojego ojca, przyjaciół Maćka i od moich przyjaciół, ludzi gór, autentycznych ludzi gór, podjąłem już decyzję. Postanowiłem również z przyjaciółmi upamiętnić i godnie uczcić i pochować mojego brata na szczycie Borad Peaku. Musi to być wyprawa, bo inaczej to nie ma takiej możliwości. Ale to będzie wyprawa całkowicie, że tak powiem wyciszona. To będzie wyprawa, która będzie poświęcona Maćkowi. Organizujemy ją sami. Teraz kończy się okres zimowy, także nadchodzi monsun w Karakorum, w którym byłem wiele razy. Także dopiero to będzie okres letni. Chcemy być pierwszą wyprawą , która dotrze tam na te miejsca tragedii - powiedział RMF FM Jacek Berbeka.

W ostatni piątek kierownik zimowej wyprawy w Karakorum na Broad Peak Krzysztof Wielicki poinformował o jej zakończeniu. Macieja Berbekę i Tomasza Kowalskiego uznano za zmarłych. Polscy alpiniści rozpoczęli schodzenie z bazy (4950 m). Pakujemy bazę i rozpoczynamy zejście. Marsz przez lodowiec Baltoro potrwa ok. pięciu dni. Powrót do Polski nastąpi ok. 20 marca. Ze względu na brak od teraz źródeł prądu, nie będziemy mogli więcej się kontaktować telefonicznie ani mailowo i nie będzie żadnych wiadomości od nas aż do ok. 15 marca - powiedział Wielicki.

Artur Hajzer: Zniesienie ciał z takiej wysokości jest możliwe

Artur Hajzer oświadczył dzisiaj podczas konferencji prasowej, że jest możliwość zorganizowania ekspedycji po ciała naszych himalaistów. W historii polskiego himalaizmu takiego przedsięwzięcia jeszcze nie było. Aby znieść ciało z wysokości 8000 metrów potrzeba 6-10 osób. Najlepiej, gdyby byli to wspinacze z plemienia Szerpów czy też miejscowi tragarze o dużym doświadczeniu - powiedział szef programu Polski Himalaizm Zimowy.

Metodyka takiej wyprawy zbliżona jest do normalnej, z tą różnicą, że celem nie jest zdobycie szczytu, lecz transport zwłok. Pod tym względem takie przedsięwzięcie jest znacznie trudniejsze, chociażby z uwagi na siłę mięśni i ogólne przygotowanie wspinaczy, którzy podejmą się uczestniczyć w takiej akcji. Co do kosztów, to oceniam, że na jednego tragarza potrzeba ponad 20 tys. złotych - wyjaśnił Hajzer.

Broad Peak pozostanie polską górą


W rozmowie z reporterem RMF FM Marcinem Buczkiem szef programu Polski Himalaizm Zimowy Artur Hajzer podkreślił, że spekulacje dotyczące tego co stało się na szczycie są niewdzięczne i przedwczesne. Ale wyłania się jakaś najbardziej prawdopodobna hipoteza, taka wstępna, że Tomasz Kowalski został dokładnie w tym miejscu, skąd był z nim ostatni kontakt, czyli na przełęczy. Maciej Berbeka był widoczny, nagle znikł. Wiadomo mniej więcej, w jakim punkcie był widoczny - do tego punktu doszedł pakistański zwiadowca, po paru godzinach nie było już śladu. Do głowy przychodzi jedynie jakiś upadek w ekspozycję, szczelinę. Tyle możemy dzisiaj domniemywać, ale są to tylko domniemania. O prawdę będzie trudno. W lipcu ruszą letnie wyprawy i mogą natrafić na jakieś ślady, na ciała... Ale równie dobrze może to nie mieć miejsca i nigdy nie dowiemy się więcej - powiedział Hajzer. Jak dodał, Broad Peak pozostanie polską górą. Pierwsza kobieta, która tam weszła była Polką. Pierwsze wejście w historii na ośmiotysięcznik w ciągu jednego dnia było właśnie na Broad Peaku i tego wejścia w 16 godzin dokonał Krzysztof Wielicki. Mamy tam piękną, polską drogę, trawers wszystkich wierzchołków Broad Peaka, w pięknym alpejskim stylu, wykonany przez Jurka Kukuczkę i Wojtka Kurtykę. Pierwsza polska wyprawa na ośmiotysięcznik to była w 1975 roku wrocławska wyprawa właśnie na Broad Peak. Polacy dokonali wtedy pierwszego wejścia w historii na środkowy wierzchołek Broad Peaka. W czasie zejścia zginęło niestety trzech naszych kolegów. Leżą gdzieś w lodach tej przełęczy, gdzie pozostał też Tomek Kowalski... Mamy mnóstwo wspólnego z Broad Peakiem - podkreśla szef programu Polski Himalaizm Zimowy.

Zginęli podczas zejścia ze szczytu

Ostatnia rozmowa z Maciejem Berbeką miała miejsce na szczycie we wtorek o godzinie 18:00. W środę o świcie z obozu II na wysokości 6200 metrów wyszedł do góry oczekujący tam na Polaków pakistański wspinacz Karim Hayyat. Około godziny 13:00 udało mu się dotrzeć do wysokości około 7700 metrów, gdzie przed przełęczą zaczyna się seria szczelin. Nie wypatrzył jednak żadnych śladów i wycofał się do obozu IV, gdzie wraz z Arturem Małkiem czekał aż do wieczora.

Około godziny 22:00 na polecenie lidera ekspedycji obaj rozpoczęli jednak zejście do bazy ze względu na zbliżające się załamanie pogody. Adam Bielecki, który ruszył z "czwórki" wcześniej zszedł w środę wieczorem bezpiecznie do bazy wraz z dwoma Pakistańczykami - Aminem Ullahem i Shaheenem Baigiem. Obaj pakistańscy wspinacze w czwartek jeszcze raz podeszli na wysokość 7000 metrów, żeby obserwować drogę zejścia ze szczytu. Niestety nie przyniosło to żadnego rezultatu.

5 marca po raz pierwszy w historii cztery osoby stanęły zimą na ośmiotysięczniku. Na niezdobyty o tej porze roku szczyt Broad Peak wspięli się: 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa), 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków), 33-letni Artur Małek (KW Katowic) i 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane). Kowalski i Berbeka nie powrócili do obozu.