Mieszkańcy Wschodniej Guty, kontrolowanej przez rebeliantów enklawy na przedmieściach Damaszku obleganej od 2013 roku przez siły reżimu Baszara el-Asada, mogli paść ofiarą ataku z użyciem chloru - podała na swoim portalu BBC.

Jak dowiedziała się BBC, mieszkańcy regionu donieśli, że po sobotnim ataku bombowym w powietrzu unosił się zapach gazu. Pracownicy służby zdrowia poinformowali, że sześć osób zgłosiło niewielkie problemy z oddychaniem.

10 stycznia wysoki komisarz ONZ ds. praw człowieka oznajmił, że od 31 grudnia wzmożone bombardowanie i ataki lądowe spowodowały tam śmierć co najmniej 85 cywilów, a oblężenie doprowadziło do humanitarnej katastrofy.

Licząca około 400 tys. mieszkańców Wschodnia Guta znajduje się pod ciągłym ostrzałem mimo tego, że w 2017 roku włączona została do wyznaczonych przez Rosję, Iran i Turcję stref deeskalacji. Siły rządowe i ich sojusznicy odcięli również drogi, którymi przemycano do oblężonego regionu jedzenie i leki.

Dla rebeliantów jest to obszar o szczególnym znaczeniu strategicznym, gdyż mogą z niego wystrzeliwać rakiety wycelowane w rezydencyjne dzielnice Damaszku - zaznacza BBC.

Pracownicy organizacji humanitarnych podali w zeszłym tygodniu, że co najmniej dziesięć szpitali znajdujących się na kontrolowanych przez rebeliantów obszarach Syrii padło w ostatnim czasie ofiarą bezpośrednich ataków z powietrza lub ostrzału artyleryjskiego.

O atakach z użyciem chloru w czasie trwającej od 2011 roku wojny domowej w Syrii informowano już wielokrotnie, ale rząd za każdym razem zaprzeczał stosowaniu broni chemicznej. Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) ustaliła, że syryjskie siły rządowe były odpowiedzialne za trzy ataki z wykorzystaniem chloru w 2014 i 2015.

(m)