Prezydent Barack Obama skorzystał z prawa weta i odmówił podpisania ustawy, która umożliwia rodzinom ofiar ataku terrorystycznego na USA we wrześniu 2001 r. pozywanie Arabii Saudyjskiej przed amerykańskimi sądami za ten atak. Ustawa, nazywana skrótowo w USA "ustawą 9/11" lub "JASTA", została przyjęta przez Izbę Reprezentantów Kongresu we wrześniu - na dwa dni przed 15. rocznicą ataku terrorystycznego. Podobny akt został uchwalony w maju przez Senat USA.

Prezydent Barack Obama skorzystał z prawa weta i odmówił podpisania ustawy, która umożliwia rodzinom ofiar ataku terrorystycznego na USA we wrześniu 2001 r. pozywanie Arabii Saudyjskiej przed amerykańskimi sądami za ten atak. Ustawa, nazywana skrótowo w USA "ustawą 9/11" lub "JASTA", została przyjęta przez Izbę Reprezentantów Kongresu we wrześniu - na dwa dni przed 15. rocznicą ataku terrorystycznego. Podobny akt został uchwalony w maju przez Senat USA.
Barack i Michelle Obama /Aude Guerrucci / POOL /PAP/EPA

Wejście tej ustawy w życie miałoby szkodliwy wpływ na narodowe interesy Stany Zjednoczone - tłumaczył swą decyzję prezydent. W znaczący sposób ograniczyłoby naszą współpracę z zagranicznymi sojusznikami w zwalczaniu terroryzmu - dodawał. Co więcej, jak wyjaśnił, "otworzyłoby drogę do pozwów również wobec przedstawicieli administracji amerykańskiej w związku z ich statutową współpracą z partnerami za granicą, którzy otrzymywali pomoc finansową, sprzęt wojskowy oraz wsparcie szkoleniowe".

Zdaniem komentatorów prezydenckie weto wobec "ustawy 9/11" (JASTA) może być odrzucone przez Kongres. Z obliczeń wynika, że zwolennicy ustawy dysponują w obu izbach minimum dwóch trzecich głosów niezbędnych do uchylenia sprzeciwu prezydenta.

Ustawa, zwana też Aktem Sprawiedliwości przeciw Sponsorowaniu Terroryzmu (JASTA), została uchwalona przez aklamację. Pozwala ona sądom uchylić immunitet obcych suwerennych państw od pozwów w USA.

Biały Dom od początku odnosił się z niechęcią do ustawy i od razu zagroził jej zawetowaniem. Twierdził, że toruje ona drogę do posunięć odwetowych ze strony innych krajów, które mogą uchwalić podobne prawa, narażając rząd USA na pozwy przed tamtejszymi sądami.

Administracja prezydenta Baracka Obamy obawiała się też, że ustawa pogorszy stosunki USA z Arabią Saudyjską. Są one już i tak napięte wskutek porozumienia nuklearnego Waszyngtonu z Iranem – rywalem Arabii Saudyjskiej w walce o dominację w regionie Zatoki Perskiej.

Rijad zagroził ze swej strony wyprzedażą aktywów amerykańskich, w razie gdyby ustawa została zatwierdzona przez prezydenta. Rząd saudyjski jest kluczowym partnerem USA na Bliskim Wschodzie. Wywiad tego kraju współpracuje z wywiadem amerykańskim w zapobieganiu zamachom terrorystycznym.

15 spośród 19 członków Al-Kaidy, którzy 11 września 2001 r. dokonali tego samobójczego ataku, było obywatelami Arabii Saudyjskiej. Istnieją dowody, że zamożni Saudyjczycy, w tym związani z panującą rodziną królewską, finansowali terrorystyczną organizację Osamy bin Ladena.

W ataku 11 września na Nowy Jork i Waszyngton zginęło około 3 tys. ludzi.

(mpw)