Dramatyczna akcja ratunkowa u wybrzeży Kalifornii: w ogniu stanęła tam łódź, na której pokładzie znajdowało się 39 ludzi. Nieznany jest los 34 z nich.

Pożar wybuchł na mierzącej 75 stóp łodzi, gdy znajdowała się u południowych wybrzeży Kalifornii. Sygnał SOS dotarł do strażaków z hrabstwa Santa Barbara o 03:30 nad ranem lokalnego czasu.

Na łodzi było 39 ludzi, w tym 5 członków załogi.

Ci ostatni zdołali opuścić jednostkę: w momencie pojawienia się ognia nie spali i znajdowali się na pokładzie. Skoczyli do wody, skąd podjęła ich inna łódź.

Nieznany jest natomiast los 34 pasażerów, którzy w momencie wybuchu pożaru spali pod pokładem.

W tej chwili nie mam wiedzy o tym, by ktoś się uratował, ani o ofiarach śmiertelnych. Jest za wcześnie, by o tym mówić - podkreślał po południu czasu polskiego w rozmowie z CNN przedstawiciel Straży Przybrzeżnej Aaron Bemis.

Przyznał jedynie, że według informacji, posiadanych przez służby, pasażerowie zostali uwięzieni na łodzi przez ogień.

Przedstawiciel straży pożarnej z hrabstwa Santa Barbara Mike Eliason zaznaczał zaś wówczas: Wciąż mamy nadzieję, że ktoś zdołał dopłynąć do brzegu. (...) Musimy mieć nadzieję, ale przygotowujemy się również na najgorszy scenariusz.

Na co dzień - jak powiedział CNN Nathan Alldredge z portu w Santa Barbara - jednostka "Conception" stacjonowała właśnie w tym porcie. W sobotę łódź wypłynęła w trzydniowy rejs, z którego w poniedziałek miała wrócić.