Zaprószenie ognia to najbardziej prawdopodobna przyczyna pożaru hotelu socjalnego w Kamieniu Pomorskim. Straż pożarna ujawniła wstępny raport na temat okoliczności tragedii. Strażacy, którzy przyjechali na wezwanie, musieli dokonać wyboru kogo ratować w pierwszej kolejności, bo nie sposób było ocalić wszystkich.

Strażacy mówią wprost: w tym budynku nikt nie powinien mieszkać i to z wielu powodów. Od takich drobiazgów, jak rowery tarasujące wyjście ewakuacyjne, przez szafki stojące na korytarzach, czy zawieszone tam firany, aż do samej konstrukcji budynku, gdzie królował łatwopalny styropian i płyta paździerzowa.

Wiadomo też, ze strażacy zostali zaalarmowani o pożarze co najmniej o kilkanaście minut za późno. Gdy przyjechali, wiedzieli, że nie uratują wszystkich, dokonali więc świadomego wyboru. Ratuje się tych, dla których prawdopodobieństwo uratowania jest największe. (…) W tym momencie dowódca uznał, że największe szanse na przeżycie mają ci, którzy są przytomni - mówił na konferencji zastępca Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej Janusz Skulich:

Czyli największe szanse mieli ci, którzy mogli się poruszać, zejść po drabinie, albo wyskoczyć przez okno. Dla nieprzytomnych ratunku nie było, bo szanse na wyciągnięcie kogokolwiek z płomieni istniały tylko przez siedem minut od przyjazdu straży.

Konferencję strażaków reporter RMF FM Paweł Żuchowski oglądał w Kamieniu Pomorskim razem ze strażakami, którzy pierwsi byli na miejscu pożaru. Ratownicy reagowali bardzo emocjonalnie, bo od kilku dni oskarżani są o to, że nie zrobili wszystkiego by uratować mieszkańców. Nasz reporter rozmawiał ze starszym strażakiem Radosławem Dziągową oraz ogniomistrzem Piotrem Studzińskim. Posłuchaj:

Tragiczny bilans pożaru to co najmniej 21 ofiar śmiertelnych i 21 rannych. Siedem osób rannych w pożarze hotelu socjalnego nadal przebywa w szpitalach w Kamieniu Pomorskim, Gryficach i Szczecinie. W najcięższym stanie jest ośmiomiesięczny chłopczyk hospitalizowany w Szczecinie, który nadal przebywa na oddziale intensywnej terapii. Stan niemowlaka jest ciężki, ale stabilny. Dziecko podłączone jest cały czas do respiratora. Na jutro planowany jest zabieg operacyjny – lekarze zamierzają dokonać przeszczepu skóry ręki i nogi. Lekarze oceniają, że w ciągu kilku tygodni wszyscy pacjenci będą mogli opuścić szpitale. Ich rehabilitacja potrwa jednak wiele miesięcy.