Większość szpitali wyczerpała już limity przyjęć chorych na ten rok. Oznacza to, że mogą przyjmować pacjentów tylko w nagłych przypadkach. Reszta chorych będzie musiała czekać do przyszłego roku.

Warszawski szpital na Banacha, podobnie jak i 14 innych placówek, od ponad dwóch tygodni działa bez podpisanej umowy. Wszystko dlatego, że jak przyznaje dyrektor mazowieckiego NFZ, fundusz na razie nie ma pieniędzy, by zapłacić za świadczenia: Na dzień dzisiejszy szpitale realizują świadczenia na zasadzie mojej prośby i obietnicy, że te środki otrzymają.

Do braku pieniędzy dochodzą jeszcze wspomniane wyczerpane limity, co daje bardzo posępny obraz sytuacji: Na pewno będą trzymane lub znacznie spowolnione przyjęcia w trybie planowym. To spowoduje oczywiście wzrost kolejek. Kolejki i tak są już bardzo długie. Na łóżko na oddziale kardiologii trzeba czekać 8 miesięcy.

Ale mazowieckie szpitale nie są jedynymi mającymi problemy finansowe. Niewykluczone, że z powodu braku pieniędzy zamknięte zostanie Warmińsko-Mazurskie Centrum Onkologii. Placówka jeszcze funkcjonuje, bo „sponsorują” ją dostawcy leków, którzy liczą na zwrot pieniędzy w przyszłości. Olsztyński NFZ nie dopuszcza możliwości zamknięcia Centrum, ale z drugiej strony nie oferuje dodatkowych środków.

Warmińsko-Mazurskie Centrum Onkologii, któremu grozi zamknięcie, odwiedził reporter RMF Daniel Wołodźko. Posłuchaj:

Centrala Narodowego Funduszu Zdrowia twierdzi, że nic o wyczerpanych limitach nie wie; do niej – jak twierdzi – nie dotarły żadne niepokojące wiadomości. Skoro więc centrala nie ma takiej wiedzy, to problem dla niej nie istnieje...

A nawet jak się pojawi, to nie wiadomo, czy szpitale dodatkowe pieniądze otrzymają. NFZ tłumaczy, że jeśli będą fundusze, to je rozdzieli, jeśli nie, to – „trudno”. A wszystko zależy od tego, ile naszych składek wpłynie do Zakładów Ubezpieczeń Zdrowotnych – jeśli więcej niż się spodziewano na początku roku, to co nieco skapnie i szpitalom; jeśli nie, to szpitale mają problem.