Posłowie wpuścili pijanych kierowców na drogi, mimo orzeczonego dla nich zakazu prowadzenia samochodów - ustalił dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski. Dotyczy to także tych kierowców, którzy wsiadając do auta po alkoholu, zabili człowieka. Wszystko przez zmienione przepisy o blokadach alkoholowych. Ich zamontowanie umożliwi skrócenie o połowę zakazu prowadzenia samochodów.

Posłowie wyrzucili rygorystyczne przepisy o blokadach alkoholowych. W ich miejsce wstawili inne - też o blokadach, ale zmienili kto i kiedy ma je montować.

Pierwotnie projekt rządowy zakładał, że blokady alkoholowe będą obowiązkowe dla osób, które straciły prawo jazdy za alkohol i po okresie kary będą chciały odzyskać uprawnienia. Starosta miał wpisywać do prawa jazdy taki obowiązek na 3 lata.  

Ten przepis z ustawy wyparował!

Ten przepis jednak wyparował z ustawy, a w jego miejsce pojawił się inny. Pijany kierowca, gdy minie połowa okresu zakazu prowadzenia samochodu, może ubiegać się o zamianę reszty kary na jazdę z zamontowaną blokadą alkoholową, co pozwoli mu wsiąść za kółko. To oznacza, ze - jeśli ktoś ma zakaz prowadzenia orzeczony na 3 lata - po 1,5 roku ma szansę, by znów jeździć. Jest wręcz furtka, że nawet dożywotni zakaz można skrócić i już po 10 latach znów prowadzić auto. Nawet - jeśli ktoś pod wpływem alkoholu - zabił człowieka na drodze.

Kiedy doszło do otwarcia furki dla pijanych kierowców?

Do zmian w kodyfikacjach doszło na etapie prac w sejmowej podkomisji. Tam - w lipcu ubiegłego roku na fali oburzenia po tragicznym wypadku w Kamieniu Pomorskim - trafiły 3 podobne projekty - rządowy, PiS-u i PSL.

W projekcie rządowym był zapis, że każda osoba - z odebranym prawem jazdy za kierowanie po alkoholu - aby odzyskać uprawnienia po okresie kary musi przez 3 lata jeździć z blokadą alkoholową w samochodzie. Takie zapisy dotyczące wprowadzenia alkolocków zapowiadał premier Donald Tusk.

Każdy, kto zostanie złapany i będzie prowadził w stanie nietrzeźwości, kiedy odzyska po iluś latach możliwość prowadzenia, będzie musiał montować w swoim pojeździe alkolock - mówił Tusk 10 czerwca 2014 roku, kiedy przedstawiał projekt rządowy.

W październiku w Sejmie, gdy nad projektami pracowano w podkomisji stałej do spraw nowelizacji prawa karnego, pojawił się zupełnie inny zapis. Do proponowanych zmian wprowadzono art. 182a kodeksu karnego wykonawczego. To ten przepis pozwala, aby - po połowie okresu zakazu prowadzenia samochodu - kierowca mógł ubiegać się o jazdę samochodem, ale z alkolockiem.

„Art. 182a. § 1. Jeżeli zakaz prowadzenia pojazdów był wykonywany przez okres co najmniej połowy orzeczonego wymiaru, a w przypadku zakazu prowadzenia pojazdów orzeczonego na podstawie art. 42 § 3 lub 4 Kodeksu karnego przez okres co najmniej 10 lat, sąd może orzec o dalszym wykonywaniu tego środka karnego w postaci zakazu prowadzenia pojazdów niewyposażonych w blokadę alkoholową, o której mowa w art. 2 pkt 84 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. z 2012 r. poz. 1137 z późń. zm.5)), jeżeli postawa, właściwości i warunki osobiste sprawcy oraz zachowanie w okresie wykonywania środka karnego uzasadniają przekonanie, że prowadzenie pojazdu przez tę osobę nie zagraża bezpieczeństwu w komunikacji. Przepis art. 182 § 1 stosuje się odpowiednio”.

Taki przepis trafił do sprawozdania z prac komisji i do dalszych prac nad ustawą. Posłowie z podkomisji mieli pełną świadomość, że diametralnie zmieniają intencję ustawy oraz, że zamiast wprowadzać nowe sankcje dla pijanych kierowców - otwierają im drzwi do samochodów. Podczas prac w podkomisji eksperci wskazywali, że jest to de facto zawieszenie kary zakazu prowadzenia samochodów.

To pozwala człowiekowi prowadzić pojazd mimo istniejącego zakazu. W ramach tego samego zakazu. Łagodzi zasadę, że jest on dożywotnio pozbawiony. Dajemy mu na próbę prowadzić pojazd i - jeśli będzie teraz przestrzegał - to będzie sobie jeździł i jeździł. To jest bardzo dobre rozwiązanie - mówił posłom ekspert podkomisji profesor Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego.

W takim kształcie przepis utrzymał się w ustawie i został skierowany na II czytanie na salę plenarną. Tam wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń - do niemal pustej sali - mówił, że zmieniła się idea stosowania blokad alkoholowych. Że chodzi już nie o nową karę (alkoblokada po okresie zakazu prowadzenia samochodu), ale DAROWANIE RESZTY KARY!

I sprawca przestępstwa - chcąc skorzystać z możliwości DAROWANIA RESZTY ŚRODKA KARNEGO po odbyciu co najmniej połowy kary - może otrzymać takie zwolnienie. A jeżeli miał dożywotni zakaz, to po odbyciu 10 lat, sprawca może prowadzić pojazd, ale pod warunkiem, że będzie zamontowany alkolock. Tak przedstawiał zmianę wiceminister Kozdroń.

Ustawa, która miała uderzyć w pijanych kierowców wraz z dorzuconym artykułem 182a kkw, została ostatecznie uchwalona 6 lutego 2015 roku. Została już podpisana przez prezydenta i opublikowana 17 kwietnia. Przepisy wejdą w życie 17 maja.

Przez tak zmienione przepisy pijani kierowcy, którym zabrano prawo jazdy, będą mogli usiąść za kierownicą po połowie orzeczonego zakazu. Dotyczy to nawet osób z DOŻYWOTNIM ZAKAZEM PROWADZENIA SAMOCHODU, a wiec osób, które spowodowały wypadek ze skutkiem śmiertelnym lub recydywistów - wielokrotnie łapanych z promilami za kółkiem.  

Osoba z dożywotnim zakazem będzie mogła po 10 latach ubiegać się o zgodę na jazdę samochodem z blokadą alkoholową. Oznacza to że, posłowie jedną ręką uchwalili dożywotni zakaz dla nietrzeźwych recydywistów lub sprawców ciężkich wypadków, a drugą ręką znieśli dożywotni zakaz i pozwolili skracać wszystkim kary o połowę.

(es)