Wraca sprawa jednego z najpopularniejszych polskich youtuberów – „Buddy”. Wirtualna Polska donosi, że poseł i adwokat Roman Giertych domagał się przesłania mu dokumentów dotyczących dochodzenia. Miał też grozić innym adwokatom i podawał nieprawdziwe informacje, że jest obrońcą osoby, która nie chciała, żeby jej bronił.
Jak podaje portal, tak wynika ze skargi szczecińskich adwokatów, którą rozpatruje Rzecznik Dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Warszawie. WP dotarła do dokumentów w tej sprawie.
Portal przypomina, że Kamil "Budda" Labudda to jeden z najpopularniejszych, a zarazem najbogatszych polskich youtuberów. W październiku ubiegłego roku w głośnej akcji Centralnego Biura Śledczego Policji Kamil Labudda, jego partnerka Aleksandra "Grażynka" Krcha i kolejnych kilka osób, zostali zatrzymani na polecenie Zachodniopomorskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej.
Śledczy zarzucili im, że unikali płacenia należnych podatków. Jak? Sprzedając losy na loterię w pakiecie z e-bookami, odprowadzali 5 proc. podatku VAT, zamiast 23 proc. Czyli - w ocenie śledczych - oszukiwali fiskusa. Do tego doszły zarzuty udziału i kierowania grupą przestępczą oraz prania brudnych pieniędzy. Według prokuratury kwota, którą miał łącznie obrócić "Budda" i jego koledzy, to 126 mln zł - podaje portal.
"Budda" i "Grażynka" są z Krakowa, ale ich sprawa trafiła do Szczecina, więc ze względów logistycznych to tam para wynajęła większość obrońców. Głównymi obrońcami "Buddy" byli Mateusz Mickiewicz z Warszawy i Krzysztof Tumielewicz ze Szczecina. "Grażynki" z kolei Kacper Stukan, także ze Szczecina. Nie udało się im zapobiec aresztowaniu klientów.
Tydzień po zatrzymaniach, do których doszło 14 października, kolejne media zaczęły podawać informację, że do obrony youtubera i jego partnerki dołączają tuzy warszawskiej palestry - mecenas i jednocześnie poseł Roman Giertych oraz mecenas Jacek Dubois. WP podaje, że Giertych przedstawiał się już nawet i wypowiadał jako obrońca partnerki "Buddy".
Czekam na to, aż łaskawie prokuratura wyrazi zgodę na widzenie. I uważam, że wstrzymywanie takiej zgody jest sprzeczne z prawem człowieka - mówił w rozmowie z portalem Natemat.pl. "Od kilku dziennikarzy usłyszeliśmy, że to sam Giertych dzwonił do nich, informując, że będzie bronił 'Grażynki' i próbował inspirować publikacje na ten temat" - pisze WP.
W grudniu 2024 r. sąd uchylił areszty "Buddzie" i "Grażynce". Para wyszła na wolność.
Jak wynika z ustaleń Wirtualnej Polski to, co wydarzyło się w tamtych dniach wokół tej sprawy, jest dziś przedmiotem postępowania dyscyplinarnego wobec Romana Giertycha. Jest też przedmiotem sporu o niewyjaśnione rozliczenia dotyczące adwokackiego wynagrodzenia - podaje WP.
Uznaliśmy, że nie można tak tego zostawić. Czułem, że koleżanki są przerażone, przecież Roman Giertych wprost im groził. Mnie mówił, że będę skończony, jeśli nie odpuszczę - mówi portalowi adwokat Kacper Stukan.
Roman Giertych przesłał WP oświadczenie. "W przesłanej odpowiedzi nie odniósł się do pytań o swoje zachowanie wobec obrońców Aleksandry Krchy, nie wyjaśnił ile i za co właściwie zainkasował pieniądze w tej sprawie. Napisał też, że miał upoważnienie do obrony. W dalszej części maila obrażał i atakował redakcję Wirtualnej Polski" - napisał portal.


